Wisława Szymborska IV

 

  Poems:

 

ABC

ABC

A moment In Troy

Chwila w Troi

A Paleolithic Fertility Fetish

Fetysz płodności z paleolitu

Alguma gente

Jacyś ludzie

Openness

Jawność

Notorietą

Jawność

Il Classico

Klasyk

La Fine e l’Inizio

Koniec i początek

Monologo per Cassandra

Monolog dla Kasandry

Nulla due volte

Nic dwa razy

Sulla morte, senza esagerare

O śmierci bez przesady

Descubrimiento

Odkrycie

Scoperta

Odkrycie

El Primer Amor

Pierwsz miłość

Written in a hotel

Pisane w hotelu 

Motion

Ruch

Scorcio di secolo

SCHYŁEK WIEKU

Sogno d'una notte di mezza estate

Sen nocy letniej

Vocabulary

Słówka

Impresso nella memoria

UPAMIĘTNIENIE

La cortesia dei non vedenti

Uprzejmość niewidomych

The Isle of Sirens

Wyspa Syren

Un ricordo

Ze wspomnień

Golden Anniversary

Złote Gody

 

 

 

Scorcio di secolo

 

 

 

Doveva essere migliore degli altri il nostro XX secolo.

Non farą pił in tempo a dimostrarlo,

ha gli anni contati, il passo malfermo, il fiato corto.

 

 

Sono ormai successe troppe cose che non dovevano succedere,

e quel che doveva arrivare, non č arrivato.

 

 

Ci si doveva avviare verso la primavera e la felicitą, fra l'altro.

 

 

La paura doveva abbandonare i monti e le valli,

la Veritą doveva raggiungere la meta prima della menzogna.

 

 

Certe sciagure non dovevano pił accadere,

ad esempio la guerra.

 

 

Doveva essere rispettata l'inermitą degli inermi,

la fiducia e via dicendo.

 

 

Chi voleva gioire nel mondo

si trova di fronte a un compito irrealizzabile.

 

 

La stupiditą non č ridicola.

La saggezza non č allegra.

La speranza non č pił quella  giovane ragazza,purtroppo.

 

 

Dio doveva finalmente credere nell'uomo buono e forte,

ma il buono e il forte restano due esseri distinti.

 

 

Come vivere?- mi ha chiesto qualcuno a cui io intendevo fare la stessa domanda.

 

 

Da capo e allo stesso modo di sempre,

come si č visto sopra,

non ci sono domande pił pressanti

delle domande ingenue.

SCHYŁEK WIEKU

 

Miał być lepszy od zeszłych nasz XX wiek.
Już tego dowieść nie zdąży,
lata ma policzone,
krok chwiejny,
oddech krótki.

Już zbyt wiele się stało,
co się stać nie miało,
a to, co miało nadejść,
nie nadeszło.

Miało się mieć ku wiośnie
i szczęściu, między innymi.

Strach miał opuścić góry i doliny.
Prawda szybciej od kłamstwa
miała dobiegać do celu.

Miało się kilka nieszczęść
nie przydarzyć już,
na przykład wojna
i głód, i tak dalej.

W poważaniu być miała
bezbronność bezbronnych,
ufność i tym podobne.

Kto chciał cieszyć się światem,
ten staje przed zadaniem
nie do wykonania.

Głupota nie jest śmieszna.
Mądrość nie jest wesoła.

Nadzieja
to już nie jest ta młoda dziewczyna
et cetera, niestety.

Bóg miał nareszcie uwierzyć w człowieka
dobrego i silnego,
ale dobry i silny
to ciągle jeszcze dwóch ludzi.

Jak żyć - spytał mnie w liście ktoś,
kogo ja zamierzałam spytać
o to samo.

Znowu i tak jak zawsze,
co widać poniżej,
nie ma pytań pilniejszych
od pytań naiwnych.

 

 

 

La Fine e l’Inizio

 

 

Dopo ogni guerra

c’č chi deve ripulire.

In fondo un po’ d’ordine

da solo non si fa.

 

C’č chi deve spingere le macerie

ai bordi delle strade

per far passare

i carri pieni di cadaveri.

 

C’č chi deve sprofondare

nella melma e nella cenere,

tra le molle dei divani letto,

le schegge di vetro

e gli stracci insanguinati.

 

C’č chi deve trascinare una trave

per puntellare il muro,

c’č chi deve mettere i vetri alla finestra

e montare la porta sui cardini.

 

Non č fotogenico,

e ci vogliono anni.

Tutte le telecamere sono gią partite

per un’altra guerra.

 

Bisogna ricostruire i ponti

e anche le stazioni.

Le maniche saranno a brandelli

a forza di rimboccarle.

 

C’č chi, con la scopa in mano,

ricorda ancora com’era.

C’č chi ascolta

annuendo con la testa non mozzata.

Ma presto lģ si aggireranno altri

che troveranno il tutto

un po’ noioso.

 

C’č chi talvolta

dissotterrerą da sotto un cespuglio

argomenti corrosi dalla ruggine

e li trasporterą sul mucchio dei rifiuti.

 

Chi sapeva

di che si trattava,

deve far posto a quelli

che ne sanno poco.

E meno di poco.

E infine assolutamente nulla.

 

Sull’erba che ha ricoperto

le cause e gli effetti,

c’č chi deve starsene disteso

con una spiga tra i denti,

perso a fissare le nuvole.”

 

 

Traduzione di Pietro Marchesani                

 

Koniec i początek

Po każdej wojnie
ktoś musi posprzątać.
Jaki taki porządek
sam się przecież nie zrobi.

 

Ktoś musi zepchnąć gruzy
na pobocza dróg,
żeby mogły przejechać
wozy pełne trupów.

 

Ktoś musi grzęznąc
w szlamie i popiele,
sprężynach kanap,
drzazgach szkła
i krwawych szmatach.

 

Ktoś musi przywlec belkę
do podparcia ściany,
ktoś oszklić okno
i osadzić drzwi na zawiasach.

 

Fotogeniczne to nie jest
i wymaga lat.
Wszystkie kamery wyjechały już
na inną wojnę.

 

Mosty trzeba z powrotem
i dworce na nowo.
W strzępach będą rękawy
od zakasywania.

 

Ktoś z miotłą w rękach
wspomina jeszcze jak było.
Ktoś słucha
przytakując nie urwaną głową.
Ale już w ich pobliżu
zaczną kręcić się tacy,
których to będzie nudzić.

 

Ktoś czasem jeszcze
wykopie spod krzaka
przeżarte rdzą argumenty
i poprzenosi je na stos odpadków.

 

Ci, co wiedzieli
o co tutaj szło,
musza ustąpić miejsca tym,
co wiedzą mało.
I mniej niż mało.
I wreszcie tyle co nic.

 

W trawie, która porosła
przyczyny i skutki,
musi ktoś sobie leżeć
z kłosem w zębach
i gapić się na chmury.

 

 

 

 

Il Classico

 

 

Qualche zolla di terra, e la vita sarą dimenticata.

la musica si libererą dalle circostanze.

Si calmerą la tosse del maestro sui minuetti.

E saranno tolti i cataplasmi.

Il fuoco divorerą la parrucca piena di polvere

e pulci.

Spariranno le macchie di inchiostro dal polsino di merletto.

Finiranno tra i rifiuti le scarpe, scomode testimoni.

Il violino verrą preso dall’allievo meno dotato.

saranno tolti dagli spartiti i conti del macellaio.

Le lettere della povera madre finiranno in pancia ai topi.

Apaga-se aniquilado o amor infeliz

Os olhos deixarćo de verter lįgrimas.

Hį uma fita cor-de-rosa que darį jeito ą filha dos vizinhos.

Graēas a Deus os tempos nćo sćo romānticos.

Tudo o que nćo é quarteto

recusado vai ser por ser o quinto.

Tudo o que nćo é quinteto

serį lanēado fora por ser sexto.

Tudo o que nćo foi coro de quarenta anjos

se hį-de sumir como ganido de cćo e soluēo de gendarme.

Vćo tirar da janela o vaso de aloés,

O prato de veneno para as moscas e o frasco da pomada,

e desvenda-se – claro – a vista para o jardim,

jardim esse que jamais aqui existiu.

E ora ascoltate, ascoltate, o mortali,

stupefatti tendete attenti l’orecchio,

o assorti, o stupiti, o rapiti mortali,

ascoltate - ascoltatori - mutati in udito.”

 

Klasyk

Kilka grud ziemi a będzie zapomniane życie.
Muzyka wyswobodzi się z okoliczności.
Ucichnie kaszel mistrza nad menuetami.
I oderwane będą kataplazmy.
Ogień strawi perukę pełną kurzu i wszy.
Znikną plamy inkaustu z koronkowego mankietu.
Pójdą na śmietnik trzewiki, niewygodni świadkowie.
Skrzypce zabierze sobie uczeń najmniej zdolny.
Powyjmowane będą z nut rachunki od rzeźnika.
Do mysich brzuchów trafią listy biednej matki.
Unicestwiona zgaśnie niefortunna miłość.
Oczy przestaną łzawić.
Różowa wstążka przyda się córce sąsiadów.
Czasy, chwalić Boga, nie są jeszcze romantyczne.
Wszystko, co nie jest kwartetem,
będzie jako piąte odrzucone.
Wszystko, co nie jest kwintetem,
będzie jako szóste zdmuchnięte.
Wszystko, co nie jest chórem czterdziestu aniołów,
zmilknie jako psi skowyt i czkawka żandarma.
Zabrany będzie z okna wazon z aloesem,
talerz z trutką na muchy i słoik z pomadą,
i odsłoni się widok - ależ tak! - na ogród,
ogród, którego nigdy tu nie było.
No i teraz słuchajcie, słuchajcie, śmiertelni,
w zdumieniu pilnie nadstawiajcie ucha,
o pilni, o zdumieni, o zasłuchani śmiertelni,
słuchajcie - słuchający - zamienieni w słuch.

 

 

Nulla due volte

 

Nulla due volte accade

nč accadrą. Per tal ragione

nasciamo senza esperienza,

moriamo senza assuefazione.

 

Anche gli alunni pił ottusi

della scuola del pianeta

di ripeter non č dato

le stagioni del passato.

 

Non c’č giorno che ritorni,

non due notti uguali uguali,

nč due baci somiglianti,

nč due sguardi tali e quali.

 

Ieri, quando il tuo nome

qualcuno ha pronunciato,

mi č parso che una rosa

sbocciasse sul selciato.

 

Oggi, che stiamo insieme,

ho rivolto gli occhi altrove.

Una rosa? Ma cos’č?

Forse pietra, o forse fiore?

 

Perchč tu ora malvagia,

dai paura e incertezza?

Ci sei - perciņ devi passare.

Passerai - e in ciņ sta la bellezza.

 

Cercheremo un’armonia,

sorridenti, fra le braccia,

anche se siamo diversi

come due gocce d’acqua.

 

Trad.: Pietro Marchesani                       

Nic dwa razy

 

 

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

 

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

 

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

 

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

 

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?


Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.

 

Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.

 

 

SCOPERTA

 

“Credo nella grande scoperta.

Credo nell’uomo che farą la scoperta.

Credo nella paura dell’uomo che farą la scoperta.

 

Credo nel pallore del suo viso,

nella sua nausea, nel sudore gelato del suo labbro.

 

Credo nei suoi appunti bruciati,

ridotti in cenere,

bruciati fino all’ultimo.

 

Credo nelle cifre sparpagliate,

sparpagliate senza rimpianto.

 

Credo nella fretta dell’uomo,

nella precisione dei suoi gesti,

nel suo libero arbitrio.

 

Credo nelle lavagne fracassate,

nei liquidi versati,

nei raggi spenti.

 

Affermo che ciņ riuscirą,

che non sarą troppo tardi,

e che avverrą in assenza di testimoni.

 

Nessuno lo saprą, ne sono certa,

né la moglie, né la parete,

neppure l’uccello, potrebbe cantare.

 

Credo nella mano che non si presta,

credo nella carriera spezzata,

credo nel lavoro di molti anni sprecato.

Credo nel segreto portato nella tomba.

 

Queste parole mi veleggiano sopra le regole.

Non cercano appoggio in nessun esempio.

La mia fede č forte, cieca e senza fondamento.”

 
 

Odkrycie

Wierzę w wielkie odkrycie.
Wierzę w człowieka, który dokona odkrycia
Wierzę w przestrach człowieka, który dokona odkrycia.

Wierzę wbladość jego twarzy,
w mdłości, w zimny pot na wardze.

Wierzę w spalene notatek,
w spalenie ich na popiół,
w spalenie co do jednej.

Wierzę w rozsypanie liczb,
w rozsypanie ich bez żalu.

Wierzę w pośpiech człowieka,
w dokładność jego ruchów,
w nieprzymuszoną wolę.

Wierzę w utłuczenie tablic,
w wylanie płynów,
w zgaszenie promienia.

Twierdzę, że to się uda
i że nie będzie za późno,
i rzecz rozegra się w nieobecności świadków.

Nikt się nie dowie, jestem tego pewna,
ani żona, ani ściana,
nawet ptak, bo nuż wyśpiewa.

Wierzę w nieprzyłożoną rękę,
wierzę w złamaną karierę,
wierzę w zaprzepaszczoną pracę wielu lat.
Wierzę w sekret zabrany do grobu.

szybują mi te słowa ponad regułami.
Nie szukają oparcia w jakichkolwiek przykąadach.
Moja wiara jest ślepa i bez podstaw.

 

Vocabulary
 

``La Pologne? La Pologne? Isn't it terribly cold there?'' she asked, and then sighed with relief. So many countries have been turning up lately that the safest thing to talk about is climate.

``Madame,'' I want to reply, ``my people's poets do all their writing in mittens. I don't mean to imply that they never remove them; they do, indeed, if the moon is warm enough. In stanzas composed of raucous whooping, for only such can drown the windstorms' constant roar, they glorify the simple lives of our walrus herders. Our Classicists engrave their odes with inky icicles on trampled snowdrifts. The rest, our Decadents, bewail their fate with snowflakes instead of tears. He who wishes to drown himself must have an ax at hand to cut the ice. Oh, madame, dearest madame.''

That's what I mean to say. But I've forgotten the word for walrus in French. And I'm not sure of icicle and ax.

``La Pologne? La Pologne? Isn't it terribly cold there?''
``Pas du tout'' I answer icily.

 

     Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Słówka
 

- La Pologne? La Pologne? Tam strasznie zimno, prawda?

 - spytała mniei odetchnęła z ulgą. Bo porobiło się tych krajów tyle, że najpewniejszy jestw rozmowie klimat.

 

- O pani - chcę jej opowiedzieć - poeci mego kraju piszą w rękawicach. Nie twierdzę, że ich wcale nie zdejmują; jeżeli księżyc przygrzeje, to tak.

W strofach złożonych z gromkich pohukiwań, bo tylko to przedziera się przez ryk wichury, śpiewają prosty byk pasterze fok. Klasycy ryja soplem atramentu na przytupanych zaspach. Reszta, dekadenci, płaczą nad losem gwiazdkami ze śniegu. Kto chce się topic musi mieć siekierę do zrobienia przerębli. O pani, o moja droga pani.

 

Tak chcę jej odpowiedzieć. Ale zapomniałam, jak będzie foka po francusku. Nie jestem pewna sopla i przerębli.

 

- La Pologne? La Pologne? Tam strasznie zimno, prawda?

- Pas du tout - odpowiedziałam lodowato.

 

 

A MOMENT IN TROY

Little girls -
skinny, resigned
to freckles that won't go away,

not turning any heads
as they walk across the eyelids of the world,

looking just like Mom or Dad,
and sincerely horrified by it –

in the middle of dinner,
in the middle of a book,
while studying the mirror,
may suddenly be taken off to Troy.

In the grand boudoir of a wink
they all turn into beautiful Helens.

They ascend the royal staircase
in the rustling of silk and admiration.

They feel light. They all know
that beauty equals rest,
that lips mould the speech's meaning,
and gestures sculpt themselves
in inspired nonchalance.

Their small faces
worth dismissing envoys for
extend proudly on necks
that merit countless sieges.

Those tall, dark movie stars,
their girlfriends' older brothers,

the teacher from art class,
alas, they must all be slain.

Little girls
observe disaster
from a tower of smiles.

Little girls
wring their hands
in intoxicating mock despair.

Little girls
against a backdrop of destruction
with flaming towns for tiaras,
in earrings of pandemic lamentation.

Pale and tearless.
Triumphant. Sated with the view.
Dreading only the inevitable
moment of return.

Little girls
returning.

    Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Chwila w Troi

 

Małe dziewczynki
chude i bez wiary,
że piegi znikną z policzków,

nie zwracające niczyjej uwagi,
chodzące po powiekach świata,

podobne do tatusia albo do mamusi
szczerze tym przerażone,

znad talerza
znad książki
sprzed lustra
porywane bywają do Troi.

W wielkich szatniach okamngnienia
przeobrażają się wpiękne Heleny.

Wstępują po królewskich schodach
w szumie podziwu i długiego trenu.

Czują się lekkie. Wiedzą, że
piękność to wypoczynek,
że mowa sensu ust nabiera,
a gesty rzeźbią się same
w odniechceniu natchnionym.

Twarzyczki ich,
warte odprawy posłów,
dumnie sterczą na szyjach
godnych oblężenia.

Bruneci z filmów,
bracia koleżanek,
nauczyciel rysunków,
ach, polegną wszyscy.

Małe dziewczynki
z wieży uśmiechu
patrzą na katastrofę.

Małe dziewczynki
ręce załamują
w upajającym obrzędzie obłudy.

Małe dziewczynki
na tle spustoszenia
w diademie płonącego miasta
z kolczykami lamentu powszechnego w uszach.

Blade i bez jednej łzy.
Syte widoku. Tryumfalne.
Zasmucone tym tylko,
że trzeba powrócić.

Małe dziewczynki
powracające.

 

 

ALGUMA GENTE

 

Alguma gente a fugir de alguma gente

Em um paķs ao sol

e algumas nuvens.

 

Deixam atrįs de si algum seu tudo,

campos semeados, umas galinhas, cćes,

um espelhito onde se mira o próprio fogo.

 

 

Levam ąs costas trouxas e vasilhas

quanto mais vazias, tanto mais dia após dia pesadas.

 

 

É em silźncio que alguém se detém,

em alarido o roubo por alguém do pćo a alguém,

o abanar por alguém do filho morto.

 

 

Ą frente deles um caminho que nunca é por aqui,

uma ponte que nćo é a que devia

sobre um rio estranhamente cor-de-rosa.

Em volta alguns disparos, ora perto, ora mais longe

no alto um avićo meio caindo.

 

 

Daria jeito alguma invisibilidade,

um dom de pedra parda,

ou ainda melhor, de nćo ser,

por certo tempo breve ou mesmo longo.

 

 

Alguma coisa hį-de ainda acontecer, mas quź e onde.

Alguém surgir em frente, mas quando e quem,

quantos os vultos e quais as intenēões.

Se acaso tiver alguma escolha,

talvez nćo queira ser inimigo

e acabe por os deixar com alguma vida.

 

 

Traduēćo de Jślio Sousa Gomes, em Wisława Szymborska, Paisagem com grćo de areia, Relógio d’Įgua, Lisboa, 1998. ISBN 972-708-490-7.

 

.

Jacyś ludzie

Jacyś ludzie w ucieczce przed jakimiś ludźmi.
W jakimś kraju pod słońcem
i niektórymi chmurami.

Zostawiają za sobą jakieś swoje wszystko,
obsiane pola, jakieś kury, psy,
lusterka, w których właśnie przegląda się ogień.

Mają na plecach dzbanki i tobołki,
im bardziej puste, tym z dnia na dzień cięższe.

Odbywa się po cichu czyjeś ustawanie,
a w zgiełku czyjeś komuś chleba wydzieranie
i czyjeś martwym dzieckiem potrząsanie.

Przed nimi jakaś wciąż nie tędy droga,
nie ten, co trzeba most
nad rzeką dziwnie różową.
Dokoła jakieś strzały, raz bliżej, raz dalej,
w górze samolot trochę kołujący.

Przydałaby się jakaś niewidzialność,
jakaś bura kamienność,
a jeszcze lepiej niebyłość
na pewien krótki czas albo i długi.

Coś jeszcze się wydarzy, tylko gdzie i co.
Ktoś wyjdzie im naprzeciw, tylko kiedy, kto,
w ilu postaciach i w jakich zamiarach.
Jeśli będzie miał wybór,
może nie zechce być wrogiem
i pozostawi ich przy jakimś życiu.

 

 

 

 

 

OPENNESS


Here we are, naked lovers,
beautiful to each other—and that's enough.
The leaves of our eyelids our only covers,
we're lying amidst deep night.

But they know about us, they know,
the four corners, and the chairs nearby us.
Discerning shadows also know,
and even the table keeps quiet.

Our teacups know full well
why the tea is getting cold.
And old Swift can surely tell
that his book's been put on hold.

Even the birds are in the know:
I saw them writing in the sky
brazenly and openly
the very name I call you by.

The trees? Could you explain to me
their unrelenting whispering?
The wind may know, you say to me,
but how is just a mystery.

A moth surprised us through the blinds,
its wings in fuzzy flutter.
Its silent path—see how it winds
in a stubborn holding pattern.

Maybe it sees where our eyes fail
with an insect's inborn sharpness.
I never sensed, nor could you tell
that our hearts were aglow in the darkness.

 

translated by Joanna Trzeciak           

Jawność

Oto my, nadzy kochankowie

piękni dla siebie - a to dosyć-

odziani tylko w listki powiek

leżymy wśród głębokiej nocy.

 

Ale już wiedzą o nas, wiedzą

te cztery kąty, ten piec piąty

domyślne cienie w krzesłach siedzą

i stół w milczeniu trwa znaczącym.

 

I wiedzą szklanki, czemu na dnie

herbata stygnie nie dopita

Swift już nadziei nie ma żadnej

nikt go tej nocy nie przeczyta.

 

A ptaki? Złudzeń nie miej wcale:

wczoraj widziałam, jak na niebie

pisały jawnie i zuchwale

to imię, którym wołam ciebie.

 

A drzewa? Powiedz mi co znaczy

ich szeptanina niestrudzona?

Mówisz: Wiatr chyba wiedzieć raczy

A skąd się wiatr dowiedział o nas?

 

Wleciał przez okno nocny motyl,

i kosmatymi skrzydełkami

toczy przyloty i odloty

szumi uparcie ponad nami.

 

Może on widzi więcej od nas

bystrością owadziego wzroku?

Ja nie przeczułam, tyś nie odgadł

że nasze serca świecą w mroku.

 

 

Notorietą

 

Eccoci qui distesi, amanti nudi

belli per noi - ed č quanto basta-

solo con foglie di palpebre vestiti

siamo immersi nella notte vasta

 

Ma gią sanno di noi, gią sanno

queste quattro mura, la stufa spenta,

ombre sagaci sulle sedie stanno

e il tacere del tavolo č eloquente

 

E sanno i bicchieri perchč sul fondo

il tč bevuto non si raffredda.

Swift ormai non puņ certo fare conto

che questa notte ci sia chi lo legga.

 

E gli uccelli? Non illuderti per niente:

ieri li ho visti scrivere volando

con ardire e apertamente

quel nome con cui ti sto chiamando.

 

E gli alberi? Qual'č il significato

del loro incessante bisbigliare?

Dici: solo il vento forse č informato.

Ma di noi come ha potuto sapere?

 

Dalla finestra č entrata una falena

e con le sue piccole ali pelose

atterra e decolla di gran lena,

fruscia sul nostro capo senza posa.

 

Forse quell'insetto pił di noi dotato

d'una vista acuta vede meglio?

Io non ho intuito, nč tu indovinato

che i nostri cuori splendono nel buio.

 

 Traduzione di Pietro Marchesani              

 

Jawność

Oto my, nadzy kochankowie

piękni dla siebie - a to dosyć-

odziani tylko w listki powiek

leżymy wśród głębokiej nocy.

 

Ale już wiedzą o nas, wiedzą

te cztery kąty, ten piec piąty

domyślne cienie w krzesłach siedzą

i stół w milczeniu trwa znaczącym.

 

I wiedzą szklanki, czemu na dnie

herbata stygnie nie dopita

Swift już nadziei nie ma żadnej

nikt go tej nocy nie przeczyta.

 

A ptaki? Złudzeń nie miej wcale:

wczoraj widziałam, jak na niebie

pisały jawnie i zuchwale

to imię, którym wołam ciebie.

 

A drzewa? Powiedz mi co znaczy

ich szeptanina niestrudzona?

Mówisz: Wiatr chyba wiedzieć raczy

A skąd się wiatr dowiedział o nas?

 

Wleciał przez okno nocny motyl,

i kosmatymi skrzydełkami

toczy przyloty i odloty

szumi uparcie ponad nami.

 

Może on widzi więcej od nas

bystrością owadziego wzroku?

Ja nie przeczułam, tyś nie odgadł

że nasze serca świecą w mroku.

 

 

SOGNO DI UNA NOTTE DI MEZZA ESTATE

gią splende il bosco nelle Ardenne.
non avvicinarti a me
sciocca, sciocca,
ho praticato il mondo

mangiai pane, bevvi acqua,
vento mi avvolse, pioggia bagnņ
perciņ attento a me, va'via
e perciņ copriti gli occhi

va' via, va' via, ma non per terra
salpa, salpa, ma non per mare
vola via, vola via, mio buono,
ma non toccare l'aria

guardiamoci dentro ad occhi chiusi
parliamoci con le bocche chiuse
prendiamoci attraverso un muro

che coppia poco divertente:
non la luna, ma il bosco splende
e il soffio strappa alla tua dama
un manto radioattivo, o Piramo

 Traduzione di Pietro Marchesani       

 

Sen nocy letniej

Już las w Ardenach świeci.
Nie zbliżaj się do mnie.
Głupia, głupia,
zadawałam się ze światem:

Jadłam chleb, piłam wodę,
wiatr mnie owiał, deszcz mnie zmoczył.
Dlatego strzeż się mnie, odejdź.

I dlatego zasłoń oczy.
Odejdź, odejdź, ale nie po lądzie.
Odpłyń, odpłyń, ale nie po morzu.
Odfruń, odfruń, dobry mój,
ale powietrza nie tykaj.

Patrzmy w siebie zamkniętymi oczami.
Mówmy sobie zamkniętymi ustami.
Bierzmy się przez gruby mur.

Małośmieszna para z nas:
zamiast księżyca świeci las,
a podmuch zrywa twojej damie
radioaktywny płaszcz, Pyramie.

 

 

   
   

 

Descubrimiento

 

Creo en el gran descubrimiento.
Creo en el hombre que harį el descubrimiento.
Creo en el terror del hombre que harį el descubrimiento.

 

Creo en la palidez de su rostro,
la nįusea, el sudor frķo en su labio.

 

Creo en la quema de las notas,
quema hasta las cenizas,
quema hasta la śltima.

 

Creo en la dispersión de los nśmeros,
su dispersión sin remordimiento.

 

Creo en la rapidez del hombre,
la precisión de sus movimientos,
su libre albedrķo irreprimido.

 

Creo en la destrucción de las tablillas,
el vertido de los lķquidos,
la extinción del rayo.

 

Afirmo que todo funcionarį
y que no serį demasiado tarde,
y que las cosas se develarįn en ausencia de testigos.

 

Nadie lo averiguarį, no me cabe duda,
ni esposa ni muralla,

ni siquiera un pįjaro, porque bien puede cantar.

 

Creo en la mano detenida,
creo en la carrera arruinada,
creo en la labor perdida de muchos ańos.
Creo en el secreto llevado a la tumba.

 

Para mķ estas palabras se remontan por encima de las reglas.
No buscan apoyo en ejemplos de ninguna clase.
Mi fe es fuerte, ciega y sin ningśn fundamento.

 

Odkrycie

Wierzę w wielkie odkrycie.
Wierzę w człowieka, który dokona odkrycia
Wierzę w przestrach człowieka, który dokona odkrycia.

Wierzę wbladość jego twarzy,
w mdłości, w zimny pot na wardze.

Wierzę w spalene notatek,
w spalenie ich na popiół,
w spalenie co do jednej.

Wierzę w rozsypanie liczb,
w rozsypanie ich bez żalu.

Wierzę w pośpiech człowieka,
w dokładność jego ruchów,
w nieprzymuszoną wolę.

Wierzę w utłuczenie tablic,
w wylanie płynów,
w zgaszenie promienia.

Twierdzę, że to się uda
i że nie będzie za późno,
i rzecz rozegra się w nieobecności świadków.

Nikt się nie dowie, jestem tego pewna,
ani żona, ani ściana,
nawet ptak, bo nuż wyśpiewa.

Wierzę w nieprzyłożoną rękę,
wierzę w złamaną karierę,
wierzę w zaprzepaszczoną pracę wielu lat.
Wierzę w sekret zabrany do grobu.

szybują mi te słowa ponad regułami.
Nie szukają oparcia w jakichkolwiek przykąadach.
Moja wiara jest ślepa i bez podstaw.

  

 

Golden Anniversary

 

 

They have been different once,

fire and water, miles apart,

robbing and giving in desire,

that assault on one another’s otherness.

Embracing, they appropriated and expropriated each other for so long,

that only air was left within their arms,

transparent as if after lightning.

 

One day the answer came before the question.

Another night they guessed their eyes’ expression

by the type of silence in the dark.

 

Gender fades, mysteries molder,

distinctions meet in all-resemblance

just as all colors coincide in white.

 

Which of them is doubled and which missing?

Which one is smiling with two smiles?

Whose voice forms a two-part canon?

When both heads nod, which one agrees?

Whose gesture lifts the teaspoon to their lips?

Who’s flayed the other one alive?

Which one lives and which has died

entangled  in the lines of whose palm?

 

They gazed into each other’s eyes and slowly twins emerged.

Familiarity breeds the most perfect of mothers –

it favors neither of the little darlings,

it scarcely can recall which one is which.

 

On this festive day, their golden anniversary,

a dove, seen identically, perched on the windowsill.

 

Translated from Polish by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh               

Złote Gody

 

Musieli kiedyś być odmienni, ogień i woda,
różnić się gwałtownie,
obrabowywać i obdarowywać
w pożądaniu, napaści na niepodobieństwo
Objęci, przywłaszczali się i wywłaszczali tak długo,
aż w ramionach zostało powietrze
przeźroczyste po odlocie błyskawic.

Pewnego dnia odpowiedź padła przed pytaniem.
Którejś nocy odgadli wyraz swoich oczu
Po rodzaju milczenia, w ciemności.

Spełza płeć, tleją tajemnice,
w podobieństwie spotykają się różnice
jak w bieli wszystkie kolory.

Kto z nich jest podwojony, a kogo tu brak?
Kto się uśmiecha dwoma uśmiechami?
Czyj głos rozbrzmiewa na dwa głosy?
W czyim potakiwaniu kiwają głowami?
Czyim gestem podnoszą łyżeczki do ust?
Kto z kogo tutaj skórę zdarł?
Kto tutaj żyje a kto zmarł wplątany w linie czyjej dłoni?

Pomału z zapatrzenia rodzą się bliźnięta.
Zażyłość jest najdoskonalszą z matek -
nie wyróżnia żadnego z dwojga swoich dziatek,
które jest które ledwie że pamięta.

W dniu złotych Godów, w uroczystym dniu
jednakowo ujrzany gołąb siadł na oknie.

 

 

 

MOTION

 

You’re crying here, but there they’re dancing

There they’re dancing in your tear.

There they’re happy, making merry,

They don’t know a blessed thing.

Almost the glimmering of mirrors.

Almost candles flickering.

Nearly staircases and hallways.

Gestures, lace cuffs, so it seems.

Hydrogen, oxygen, hose rascals.

Chlorine, sodium, a pair of rogues.

The fop nitrogen parading

up and down, around, about,

beneath the vault, inside the dome.

Your crying’s music to their ears.

Yes, eine kleine Nachtmusik.

Who are you, lovely masquerader.

 

Translated from Polish by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh          

Ruch

Ty tu płaczesz, a tam tańczą.
Tam tańczą w mojej łzie.
Tam się bawią, tam wesoło,
Tam nie wiedza nic a nic.
Omal że migoty luster.
Omal że płomyki świec.
Prawie schodki i krużganki.
Jakby mankiet, jakby gest.
Ten lekkoduch wodór z tlenem.
Te gagatki chlor i sód.
Fircyk azot w korowodach
Spadających, wzlatujących,
Wirujących pod kopułą.
Ty tu płaczesz, w to im grasz.
Eine Kleine Nachtmusik.
Kim jesteś, piękna maseczko.

 
 

 

 

 

Written in a hotel

 

 

Kyoto is fortunate,

fortunate and full of palaces,

winged roofs,

stairs like musical scales.

Aged but flirtatious,

stony but alive,

wooden,

but growing from sky to earth,

Kyoto is a city

whose beauty moves you to tears.

 

I mean the real tears

of a certain gentleman,

a connoisseur, lover of antiquities,

who at a key moment

from behind a green table,

exclaimed that after all

there are so many inferior cities

and burst out sobbing

in his seat.

 

That’s how Kyoto, far lovelier

than Hiroshima, was saved.

 

But this is ancient history.

I can’t dwell on it forever

or keep asking endlessly,

what’s next, what’s next.

 

Day to day I trust in permanence,

in history’s prospects.

How can I sink my teeth into apples

in a constant state of terror.

 

Now and then I hear about some Prometheus

wearing his fire helmet,

enjoying his grandkids.

 

While writing these lines

I wonder

what in them will come to sound

ridiculous and when.

 

Fear strikes me

only at times.

On the road.

In a strange city.

 

With garden-variety brick walls,

a tower, old and ordinary,

stucco peeling under slapdash moldings,

cracker-box housing projects,

nothing,

a helpless little tree.

 

What would he do here,

that tenderhearted gentleman,

the connoisseur, lover of antiquities.

 

Plaster god, have mercy on him.

Heave a sigh, oh classic,

from the depths of your mass-produced bust.

 

Only now and then,

in a city, one of many.

In a hotel room

overlooking the gutter

with a cat howling like a baby

under the stars.

 

In a city with lots of people,

many more than you’ll find painted

on jugs, cups, saucers, and silk screens.

 

In a city about which I know

this one thing:

it’s not Kyoto,

not Kyoto for sure.

 

Translated from Polish by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh          

 

Pisane w hotelu 

  

 

Kioto ma szczęście,
szczęście ma pałące,
skrzydlate dachy,
schodki w gamach.
Sędziwe a zalotne,
kamienne a żywe.
drewniane
a tak jakby z nieba w ziemię rosło.
Kioto jest miastem pięknym
aż do łez.

 

Prawdziwych łez
pewnego pana,
znawcy zabytków, miłośnika,
który w rozstrzygającej chwili,
przy zielonym stole
zawołał,
że jest przecież tyle gorszych miast -
i rozpłakał się nagle
na swoim krzesełku.

 

Tak ocalało Kioto
od Hiroszimy stanowczo piękniejsze.
Ale to dawne dzieje.
Nie mogę wiecznie myśleć tylko o tym
ani pytać bez przerwy
co będzie, co będzie.

 

Na co dzień wierzę w trwałość,
w perspektywy historii,
Nie potrafię gryźć jabłek
w nieustannej grozie.

 

Słyszę, że Prometeusz ten i ów
chodzi w kasku strażackim
i cieszy się z wnucząt.

 

Pisząc te swoje wiersze
zastanawiam się,
co w nich, za ile lat
wyda się śmieszne.

 

Już tylko czasem
ogarnia mnie strach
W podróży.
W obcym mieście.

 

Gdzie z cegły mur jak mur,
wieża stara bo stara,
łupina tynku pod byle zbyć gzymsem,
pudła mieszkalne nowych dzielnic,
nic,
drzewko bezradne.

 

Co by tu robił
ten wrażliwy pan,
mołośnik, znawca.

 

Pożal się z gipsu boże.
Westchnij klasyku
fabrycznym popiersiem.

 

Już tylko czasem
w mieście, jakich wiele.
W pokoju hotelowym
z widokiem na rynnę
i z niemowlęcym krzykiem
kota pod gwiazdami.

 

W mieście, gdzie dużo ludzi,
więcej niż na dzbanach,
na filiżankach, spodkach, parawanach.

 

W mieście, o którym wiem
tę jedną rzecz,
że to nie Kioto,
nie Kioto na pewno

 

 

 

Monologo per Cassandra

 

Sono io, Cassandra.
E questa č la mia cittą sotto le ceneri.
E questi i miei nastri e la verga di profeta.
E questa č la mia testa piena di dubbi.

 

E' vero, sto trionfando.
I miei giusti presagi hanno acceso il cielo.
Solamente i profeti inascoltati
godono di simili viste.
Solo quelli partiti con il piede sbagliato,
e tutto poté compiersi tanto in fretta
come se non fossero mai esistiti.

 

Ora lo rammento con chiarezza:
la gente vedendomi si interrompeva a metą.
Le risate morivano.
Le mani si scioglievano.
I bambini correvano dalle madri.
Non conoscevo neppure i loro effimeri nomi.
E quella canzocina sulla foglia verde -
nessuno la finiva in mia presenza.

 

Li amavo.
Ma amavo dall'alto.
Da sopra la vita.
Dal futuro. Dove č sempre vuoto
e da dove nulla č pił facile del vedere la morte.
Mi dispiace che la mia voce fosse dura.
Guardatevi dall'alto delle stelle - gridavo –

guardatevi dall'alto delle stelle.
Sentivano e abbassavano gli occhi.

 

Vivevano nella vita.
Permeati da un grande vento.
Con sorti gią decise.
Fin dalla nascita in corpi da commiato.
Ma c'era in loro un umida speranza,
una fiammella nutrita del proprio luccichio.
Loro sapevano cos'č davvero un istante,
oh, almeno uno, uno qualunque
prima di -

 

E' andata come dicevo io.
Perņ non ne viene nulla.
E questa č la mia veste bruciacchiata.
E questo č il mio ciarpame di profeta.
E questo č il mio viso stravolto.
Un viso che non sapeva di poter essere bello.

 

 

traduzione di Pietro Marchesani                 

Monolog dla Kasandry

 

To ja, Kasandra,
A to jest moje miasto pod popiołem.
A to jest moja laska i wstążki prorockie.
A to jest moja głowa pełna wątpliwości.

To prawda, tryumfuję.
Moja racja aż łuną uderzyła w niebo.
Tylko prorocy, którym się nie wierzy, mają takie widoki.
Tylko ci, którzy źle zabrali się do rzeczy,
i wszystko mogło spełnić się tak szybko,
jakby nie było ich wcale.

Wyraźnie teraz przypominam sobie,
jak ludzie, widząc mnie, milkli w pół słowa.
Rwał się śmiech.
Rozplatały ręce.
Dzieci biegły do matki.
Nawet nie znałam ich nietrwałych imion.
A ta piosenka o zielonym listku -
nikt jej nie kończył przy mnie.

Kochałam ich.
Ale kochałam z wysoka.
Sponad życia.
Z przyszłości. Gdzie zawsze jest pusto
i skąd cóż łatwiejszego jak zobaczyć śmierć.
Żałuję, że mój głos był twardy.
Spójrzcie na siebie z gwiazd - wołałam –

spójrzcie na siebie z gwiazd.
Słyszeli i spuszczali oczy.

Żyli w życiu.
Podszyci wielkim wiatrem.
Przesądzeni.
Od urodzenia w pożegnalnych ciałach.
Ale była w nich jakaś wilgotna nadzieja,
własną migotliwością sycący się płomyk.
Oni wiedzieli, co to takiego jest chwila,
och bodaj jedna jakakolwiek zanim –

Wyszło na moje.
Tylko, że z tego nie wynika nic.
A to jest moja szmatka ogniem osmalona.
A to są moje prorockie rupiecie.

A to jest moja wykrzywiona twarz.

Twarz, która nie wiedziała, że mogła być piękna.

 

 

 

 

A Paleolithic Fertility Fetish

 

 

The Great Mother has no face

Why would the Great Mother need a face.

The face cannot stay faithful to the body,

the face disturbs the body, it is undivine,

it disturbs the body’s solemn unity.

The Great Mother’s visage is her bulging belly
With its blind navel in the middle.

 

The Great Mother has no feet.
What would the Great Mother do with feet
Where is she going to go.
Why would she go into the world’s details.

She has gone just as far as she wants

and keeps watch in the workshops under her taut skin.

 

So there's a world out there? Well and good.
It's bountiful? Even better.
The children have somewhere to go, to run around,
something to look up to? Wonderful.
So much that it's still there while they're sleeping,
almost ridiculously whole and real?
It keeps on existing when their backs are turned?
That's just too much--it shouldn't have.

 

The Great Mother barely has a pair of arms,

two tiny limbs lie lazing on her breass.

Why would they want to bless life,

give gifts to what has enough and more!

Their only obligation is to endure as long as earth and sky just in case

of some mishap that never comes.

To form a zigzag over essence.

The ornament’s last laugh.

 

         Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Fetysz płodności z paleolitu

 

Wielka Matka nie ma twarzy.
Na co Wielkiej Matce twarz.
Twarz nie potrafi wiernie należeć do ciała,
twarz się naprzykrza ciału, jest nieboska,
narusza jego uroczystą jedność.
Obliczem Wielkiej Matki jest wypukły brzuch
z ślepym pępkiem pośrodku.

 

Wielka Matka nie ma stóp.
Na co Wielkiej Matce stopy.
A gdzież to jej wędrować.
A po cóż by miała wchodzić w szczegóły świata
Ona już zaszła tam, gdzie chciała zajść,
i waruje w pracowniach pod napiętą skórą.

 

Jet świat? No to i dobrze.
Obfity? Tym lepiej.
Mają się dokąd porozbiegać dziatki,
mają ku czemu wznosić głowy? Pięknie.
Tyle go, że istnieje, nawet kiedy śpią,
aż do przesady cały i prawdziwy?
I zawsze, nawet za plecami, jest?

To dużo, bardzo dużo z jego strony.

 

Wielka Matka dwie rączki ledwie ledwie ma,
dwie cienkie, skrzyżowane leniwie na piersiach.
Po cóż by miały życiu błogosłąwić,
obdarowywać obdarowanego!
Jedyną ich powinnością
jest podczas ziemi i nieba
wytrwać na wszelki wypadek,
który się nigdy nie zdarzy.
Zygzakiem leżeć na treści.
Być prześmiechem ornamentu.

 

 

El Primer Amor


Se dice
que el primer amor es el mįs importante.
Eso es algo muy romįntico
pero no es mi caso.

 

Habķa algo y no habķa algo entre nosotros,
algo ocurrķa y se echaba a perder.

 

Mis manos no tiemblan
cuando me topo con pequeńas piezas del recuerdo
o con el fajo de cartas atadas por un cordón
...si cuando menos fuera un listón.

 

Nuestro śnico encuentro después de ańos
fue una conversación de dos sillas
en la frķa mesa de un café.

 

Otros amores
respiran aśn hoy hondamente en mķ.
Pero a éste le falta el aliento para un suspiro.

 

Y sin embargo, éste logra, tal cual es,
lo que otros no han logrado:
éste, del que no me acuerdo
ni siquiera sueńo,
me familiariza con la muerte.

 

Pierwsz miłość


Mówią,
że pierwsza miłość najważniejsza,
To bardzo romantyczny,
ale nie mój przypadek.

 

Coś między nami było i nie było,
działo się i podziało.

 

Nie drżą mi ręce,
kiedy natrafiam na drobne pamiątki
i zwitek listów przewiązanych sznureczkiem
-żeby chociaż wstążeczką.

 

Nasze jedyne spotkanie po latach
to rozmowa dwóch krzeseł
przy zimnym stoliku

 

Inne miłości
głęboko do tej pory oddychają we mnie.
Tej brak tchu, żeby westchnąć.

 

A jednak właśnie taka, jaka jest,
potrafi, czego tamte nie potrafią jeszcze:
niepamiętana,
nie śniąca się nawet,
oswaja mnie ze śmiercią.

 

 

The Isle of Sirens

 

They stood on the shore,
Combing their hair,
They song sliver-like,
With quiet waves
To the white sails
Rushes the melody.
Whoever hears it
Enchanted
Loses his willpower,
Abandons his way,
Sails to the island.
Lost forever!
He'll never return,
Seduced by a song
So incomprehensible.
The girls play with skulls
On the white sand
Laughing.

 

Ulysses, who knew of it,
Had the ears of his crew
Sealed with wax.
He had his hands
Tied to the mast
As tightly as possible.
a.. In vain will you sing
The rope will protect me.
But the sirens
Were more beautiful
Than the dream of them.
So beautiful they were
You could not breathe
Just utter a sigh.
Ulysses felt
The bondage of ropes
Under white sails.
- Untie me -
He called to his crew -
I want to stay here!
Yet they heard not
They sailed on
Till the music stopped.

 

Where is that island,
The menace of sailors
From the Greek legend?
Now deserted
As if a tempest
Rolled over its shore.
Charm separated
From crime
Note by note..
Who sings the songs?
Only the wind
In the barbed wire fence.


Magic has vanished,
Myths fell asleep,
Who's to remember...
Naked in fear
Egina Island.

 

Beauty has ceased
To serve violence.
The mask discarded.
A lie is a lie,
The truth is the truth,
Treason is treason.
The ear won't be lured,
The eye won't be tricked
By evil's disguise.
No need for wax,
No need for ropes.
The case is simple.

 

My words
Have one address
A clear address.
Red sails, beautiful
Like aurora borealis
Sail the seas.
Islands, in vain
You try to wrap up
In darkness and silence:
Ulysses and his comrades
Shake their fists.

 

Translated by Anna Piwnicka                               

Wyspa Syren

 

Na brzegu stały,
włosy czesały,
śpiewały srebrnie,
po drobnej fali
ku żaglom białym
melodia biegnie.
Kto ją usłyszy,
zaczarowany
wolą nie włada,
z drogi zawraca,
ku wyspie płynie.
Biada mu, biada!
Już nie powróci,
kogo zwabiła
pieśń niepojęta.
Ze śmiechem piasek
do ludzkich czaszek
sypią dziewczęta.

 

Wiedząc to Odyss
uszy załodze
zalepił woskiem.
Sam się do masztu
przywiązać kazał
mocno, najmocniej.
-- Daremnie dzisiaj
będziecie śpiewać,
sznur mnie obroni.
Ale syreny
piękniejsze były
niźli sen o nich.
Ach, piękne były
do tchu utraty,
do szlochu w gardle.
I poczuł Odyss,
że sznur go więzi
pod białym żaglem.
-- Rozwiążcie -- wołał
do swej załogi --
chcę zostać tutaj!
Lecz nie słyszeli,
dalej płynęli,
aż zmilkła nuta.

 

Gdzie jest ta wyspa,
postrach żeglarzy
z greckiej legendy?
Brzeg opustoszał
jak gdyby wicher
przeszedł tamtędy.
Urok od zbrodni
jest odłączony
nuta po nucie.
Kto śpiewa pieśni?
Chyba ten wicher
w kolczastym drucie.

 

Czary prysnęły,
baśnie posnęły,
któż je wspomina...
Naga w swej grozie
stoi na morzu
wyspa Egina.

 

Przestało piękno
służyć przemocy.
Maska opada.
Kłamstwo jest kłamstwem,
prawda jest prawdą,
a zdradą zdrada.
Ucha nie zwiedzie,
oka nie złudzi
występku postać.
Nie trzeba wosku,
nie trzeba sznurów.
Sprawa jest prosta.

 

To, o czym mówię,
ma jeden adres,
wyraźny adres.
Płyną przez morza
piękne jak zorza
czerwone żagle.
Próżno się wyspy
spowijać chcecie
w mroki i ciszę:
pięść zaciśniętą
podnosi Odyss
i towarzysze.

 

 

IMPRESSO NELLA MEMORIA

 

Si amarono tra i noccioli

sotto soli di rugiada,

raccolsero nei capelli,

foglie e terra bagnata.

 

Cuore della rondine,

abbi pietą di loro.

 

In ginocchio sulla riva,

pettinarono le foglie,

e i pesci si accostavano

lucenti nelle scaglie.

 

Cuore della rondine,

abbi pietą di loro.

 

I riflessi degli alberi _

fumo sullo sciabordio.

Rondine, fa' ch'essi mai

conoscano l'oblio.

 

Rondine, spina di nube,

ancora dell'atmosfera,

Icaro perfezionato,

frac asceso in cielo,

 

rondine, calligrafa,

lancetta senza minuti,

primo gotico alato,

strabismo nei cieli,

 

rondine, silenzio acuto,

lutto festante,

aureola degli amanti,

abbi pietą di loro.

 

UPAMIĘTNIENIE

Kochali się w leszczynie
pod słońcami rosy,
suchych liści i ziemi
nabrali we włosy.

Serce jaskółki,
zmiłuj się nad nimi.

Uklękli nad jeziorem,
wyczesali liście,
a ryby podpływały
do brzegu gwiaździście.

Serce jaskółki,
zmiłuj się nad nimi.

Odbicia drzew dymiły
na zdrobniałej fali.
Jskółko, spraw, by nigdy
nie zapominali.

Jaskółko, cierniu chmury,
kotwico powietrza,
ulepszony Ikarze,
wniebowzięty fraku,

jaskółko, kaligrafio,
wskazówko bez minut,
wczesno-ptasi gotyku,
zezie na niebiosach,

jaskółko, ciszo ostra,
żałobo wesoła,
aureolo kochanków,
zmiłuj się nad nimi.

 

Sulla morte, senza esagerare

 

Non s’intende di scherzi,
stelle, ponti,
tessitura, miniere, lavoro dei campi,
costruzione di navi e cottura di dolci.

 

Quando conversiamo del domani
intromette la sua parola
a sproposito.

 

Non sa neppure ciņ
che attiene al suo mestiere:
né scavare una fossa,
né mettere insieme una bara,
né rassettare il disordine che lascia.

 

Occupata a uccidere,
lo fa in modo maldestro,
senza metodo né abilitą.
Come se con ognuno di noi stesse imparando.

 

Vada per i trionfi,
ma quante disfatte,
colpi a vuoto
e tentativi ripetuti da capo!

 

A volte le manca la forza
di far cadere una mosca in volo.
Pił di un bruco
la batte in velocitą.

 

Tutti quei bulbi, baccelli,
antenne, pinne, trachee,
piumaggi nuziali e pelame invernale
testimoniano i ritardi
del suo svogliato lavoro.

 

La cattiva volontą non basta
e perfino il nostro aiuto con guerre e rivoluzioni
č, almeno finora, insufficiente.

 

I cuori battono nelle uova.
Crescono gli scheletri dei neonati.
Dai semi spuntano le prime due foglioline,
e spesso anche grandi alberi all’orizzonte.

 

Chi ne afferma l’onnipotenza
č lui stesso la prova vivente
che essa onnipotente non č.

 

Non c’č vita
che almeno per un attimo
non sia immortale.

 

La morte
č sempre in ritardo di quell’attimo.

 

Invano scuote la maniglia
d’una porta invisibile.
A nessuno puņ sottrarre
il tempo raggiunto.

 

O śmierci bez przesady

 

Nie zna się na żartach,
na gwiazdach, na mostach,
na tkactwie, na górnictwie, na uprawie roli,
na budowie okrętów i pieczeniu ciasta.

W nasze rozmowy o planach na jutro
wtrąca swoje ostatnie słowo
nie na temat.

Nie umie nawet tego,
co bezpośrednio łączy się z jej fachem:
ani grobu wykopać,
ani trumny sklecić,
ani sprzątnąć po sobie.

Zajęta zabijaniem,
robi to niezdarnie,
bez systemu i wprawy.
Jakby na każdym z nas uczyła się dopiero.

Tryumfy tryumfami,
ale ileż klęsk,
ciosów chybionych
i prób podejmowanych od nowa!

Czasami brak jej siły,
żeby strącić muchę z powietrza.
Z niejedną gąsienicą
przegrywa wyścig w pełzaniu.

Te wszystkie bulwy, strąki,
czułki, płetwy, tchawki,
pióra godowe i zimowa sierść
świadczą o zaległościach
w jej marudnej pracy.

Zła wola nie wystarcza
i nawet nasza pomoc w wojnach i przewrotach,
to, jak dotąd, za mało.

Serca stukają w jajkach.
Rosną szkielety niemowląt.
Nasiona dorabiają się dwóch pierwszych listków,
a często i wysokich drzew na horyzoncie.

Kto twierdzi, że jest wszechmocna,
sam jest żywym dowodem,
że wszechmocna nie jest.

Nie ma takiego życia,
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.

Śmierć
zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona.

Na próżno szarpie klamką
niewidzialnych drzwi.
Kto ile zdążył,
tego mu cofnąć nie może.

 

 

Ze wspomnień

Gawędzilismy sobie,
zamilkliśmy nagle.
Na taras weszła dziewczyna,
ach , jak piękna,
zanadto piękna
jak na nasz spokojny tutaj pobyt.

Basia zerknęła w popłochu na męża.
Krystyna odruchowo położyła dłoń
na dłoni Zbyszka.
Ja pomyślałam :zadzwonię do ciebie,
jeszcze na razie - powiem- nie przyjeżdżaj,
zapowiadają właśnie kilkudniowe deszcze.

Tylko Agnieszka, wdowa,
powitała piękną uśmiechem.

 

               Un ricordo

 

Stavamo chiacchierando,

siamo ammutoliti d’improvviso.

Sulla terrazza appare una ragazza,

ah, bella,

troppo bella

per il nostro tranquillo soggiorno.

 

Basia ha sbirciato in preda al panico il marito.

Krystyna ha posato d’istinto la sua mano

su quella di Zbyszek.

Io ho pensato: ti telefonerņ,

ti dirņ – non venire ancora,

č prevista pioggia per qualche giorno.

 

Solo Agnieszka, una vedova,

ha accolto la bella con un sorriso.”

Traduzione di Pietro Marchesani                      

 

Uprzejmość niewidomych

Poeta czyta wiersze niewidomym.
Nie przewidywał, że to takie trudne.
Drży mu głos.
Drżą mu ręce.

Czuje, że każde zdanie
wystawione jest tutaj na próbę ciemności.
Będzie musiało radzić sobie samo,
bez świateł i kolorów.

Niebezpieczna przygoda
dla gwiazd w jego wierszach,
zorzy, tęczy, obłoków, neonów, księżyca,
dla ryby do tej pory tak srebrnej pod wodą
i jastrzębia tak cicho, wysoko na niebie.

Czyta - bo już za późno nie czytać -
o chłopcu w kurtce żółtej na łące zielonej,
o dających się zliczyć czerwonych dachach w dolinie,
o ruchliwych numerach na koszulkach graczy
i nagiej nieznajomej w uchylonych drzwiach.

Chciałby przemilczeć - choć to niemożliwe -
tych wszystkich świętych na stropie katedry,
ten pożegnalny gest z okna wagonu,
to szkiełko mikroskopu i promyk w pierścieniu
i ekrany i lustra i album z twarzami.

Ale wielka jest uprzejmość niewidomych,
wielka wyrozumiałość i wspaniałomyślność.
Słuchają, uśmiechają się i klaszczą.

Ktoś z nich nawet podchodzi
z książką otwartą na opak
prosząc o niewidzialny dla siebie autograf.

 

           La cortesia dei non vedenti

 

 

Il poeta legge le poesie ai non vedenti

Non pensava che fosse cosģ difficile.

Gli trema la voce.

Gli tremano le mani.

 

Sente che ogni frase

Č qui messa alla prova dell’oscuritą.

Dovrą cavarsela da sola,

senza luci e colori.

 

Un’avventura pericolosa

Per le stelle nei suoi versi,

per l’aurora, l’arcobaleno, le nuvole, i neon, la luna,

per il pesce finora cosģ argenteo sotto l’acqua,

per il sparviero, alto e silenzioso nel cielo.

 

Legge – perché ormai č troppo tardi per non farlo –

del ragazzo in giubba gialla su un prato verde,

dei tetti rossi nella valle, calcolabili,

dei numeri mobili sulle maglie dei giocatori

e della sconosciuta nuda sulla porta socchiusa.

 

Vorrebbe tacere – benché sia impossibile –

Di tutti quei santi sulla volta della cattedrale,

di quel gesto d’addio dal finestrino del treno,

della lente del microscopio e del fioco raggio nell’anello

e deli schermi e specchi e dell’album coi visi.

 

Ma grande č la cortesia dei non vedenti,

grande la comprensione e magnanimitą.

Ascoltano, sorridono e applaudono.

 

Uno di loro persino si avvicina

con il libro aperto alla rovescia,

chiedendo un autografo che non vedrą.”

 

Traduzione di Pietro Marchesani    

 

 

ABC

 

Nigdy już się nie dowiem,

co myślał o mnie A.

Czy B. do końca mi nie wybaczyła.

Dlaczego C. udawał, że wszystko w porządku.

Jaki był udział D. w milczeniu E.

Czego F. oczekiwał, jeśli oczekiwał.

Czemu G. zapomniała, choć dobrze wiedziała.

Co H. miał do ukrycia.

Co I. chciala dodać.

Czy fakt, że byłam obok

miał jakiekolwiek znaczenie

dla J. dla K. I reszty alfabetu.

 

 

                                ABC

 

Ormai non verrņ pił a sapere

cosa pensava di me A.

Se B. fino all'ultimo non mi ha perdonato.

Perchč C. faceva finta che fosse tutto a posto.

Che parte aveva D. nel silenzio di E.

Cosa si aspettava F. se si aspettava qualcosa.

Perchč G. ha dimenticato benché sapesse bene.

Cosa aveva da nascondere H.

Cosa voleva aggiungere I.

Se il fatto che ero accanto

avesse un qualunque significato

per J. per K. e il restante alfabeto.

 

                         Traduzione di Pietro Marchesani 

 

more poems        O        O        O        O