Wisława Szymborska

  Poems:

Allegro ma non troppo

Allegro ma non troppo

the onion

Cebula

L'ombra 

Cień

Four a.m.

Czwarta nad ranem

A Great Man's House

Dom wielkiego człowieka

BRUEGHEL'S TWO MONKEYS

DWIE MAŁPY BRUEGLA

The railroad station

Dworzec

Enfants du sičcle 

Dzieci epoki

Travel elegy

Elegia podróżna

Still

Jeszcze

Encore 

Jeszcze

RUBENS' WOMEN

KOBIETY RUBENSA

Coloratura

Koloratura

Letters of the dead

Listy umarłych

Hombres en el puente

LUDZIE NA MOŚCIE

Museu

Muzeum

The tower of Babel

Na wieży Babel

Epitaph

Nagrobek

NOTHING'S A GIFT

Nic darowane

Nulla č in regalo  

Nic darowane

Nothing twice

Nic dwa razy

Céu

Niebo

Il cielo

Niebo

an unexpected meeting

Niespodziane spotkanie

Il vestiario

Odzież

Children of our age

Os filhos da epoca

In Praise of Feeling Bad About Yourself  

Pochwala zlego o sobie mniemania

Under one small star  

Pod jedną gwiazdką

thank you note

Podziękowanie

The suicide’s room

Pokój samobójcy

Quarto do suicida

Pokój samobójcy

Portrait of a woman   

Portret kobiecy

going home

Powroty

Retornos

Powroty

advertisement

Prospekt

PSALM

PSALM

The Turn of the Century

SCHYŁEK WIEKU

Riso

Śmiech

Terroriste, il regarde 

Terrorysta, on patrzy

Tortures  

Tortury

Utopia

Utopia

Utopia  

Utopia

Eau 

Woda

Any case

Wszelki wypadek

Lot's Wife

Żona Lota

                                                                     

more poems        O        O        O        O

 

Dzieci epoki

 

Jesteśmy dziećmi epoki,

epoka jest polityczna.

 

Wszystkie twoje, nasze, wasze

dzienne sprawy, nocne sprawy

to są sprawy polityczne.

 

Chcesz czy nie chcesz,

twoje geny mają przyszłość polityczną,

skóra odcień polityczny,

oczy aspekt polityczny.

 

O czym mówisz, ma rezonans,

o czym milczysz, ma wzmowę

tak czy owak polityczną.

 

Nawet idąc borem lasem

stawiasz kroki polityczne

na podłożu politycznym.

 

Wiersze apolityczne też są polityczne,

a w górze świeci księżyc,

obiekt już nie księżycowy.

Być albo nie być, oto jest pytanie.

Jakie pytanie, odpowiedz kochanie.

Pytanie polityczne.

 

 

Nie musisz nawet być istotą ludzką,

by zyskać na znaczeniu politycznym.

 

Wystarczy, żebyś był ropą naftową,

paszą treściwą czy surowcem wtórnym.

Albo I stołem obrad, o którego kształt

spierano się miesiącami

przy jakim pertraktować o życiu i śmierci,

okrągłym czy kwadratowym.

 

Tymczasem ginęli ludzie,

zdychały zwierzęta,

płonęły domy

i dziczały pola

jak w epokach zamierzchłych

i mniej politycznych.

 

Enfants du sičcle


Nous sommes des enfants du sičcle ;

le sičcle est politique

Toutes les choses tiennes, miennes,
nôtres, vôtres, diurnes, nocturnes,
sont des choses politiques.

Que cela te plaise ou non,
tes gčnes ont un passé politique,
ta peau a une couleur politique,
tes yeux un aspect politique,

Tout ce que tu dis reflčte,
tout ce que tu tais exprime,
une position politique

Męme en passant par la Lorraine
tu fais de pas politiques
sur un terrain politique.

Des vers apolitiques sont aussi politiques,
et au dessus d’eux, la lune,
objet fort peu lunatique.
Ętre ou ne pas ętre, telle est la question
et qu’est cette question, réponds-moi, mon mignon ?
une question politique

Il n’est męme plus requis d’ętre un ętre humain
pour revętir une importance politique.

il suffirait d’ętre pétrole,
ou circuit intégré, ou verre recyclé.
Ou une table de négociation, dont la forme
provoqua de longs mois de disputes :
oů allait-on débattre de la vie, de la mort,
autour d’une ronde ou d’une rectangulaire ?

En attendant des gens mourraient,
des animaux crevaient,
de maisons brűlaient,
des champs se désertifiaient,
comme lors des autres sičcles
nettement moins politiques".
 

 

 

 

Children of our age

 

We are children of our age,
it's a political age.

All day long, all through the night,
all affairs - yours, ours, theirs -
are political affairs.

Whether you like it or not,
your genes have a political past,
your skin, a political cast,
your eyes, a political slant.

Whatever you say reverberates,
whatever you don't say speaks for itself.
So either way you're talking politics.

Even when you take to the woods,
you're taking political steps
on political grounds.

A political poems are also political,
and above us shines a moon
no longer purely lunar.
To be or not to be, that is the question.
And though it troubles the digestion
it's a question, as always, of politics.

To acquire a political meaning
you don't even have to be human.
Raw material will do,
or protein feed, or crude oil,

or a conference table whose shape
was quarreled over for months:
Should we arbitrate life and death
at a round table or a square one?

Meanwhile, people perished,
animals died,
houses burned,
and the fields ran wild
just as in times immemorial
and less political.

(Translated by Stanislaw Baranczak

& Clare Cavanagh)

 

 

Os filhos da epoca

Somos os filhos da época,
e a época é política.
Todas as coisas - minhas, tuas, nossas,
coisas de cada dia, de cada noite
săo coisas políticas.

Queiras ou năo queiras,
teus genes tęm um passado político,
tua pele, um matiz político,
teus olhos, um brilho político.

O que dizes tem ressonância,
o que calas tem peso
de uma forma ou outra - político.

Mesmo caminhando contra o vento
dos passos políticos
sobre solo político.

Poemas apolíticos também săo políticos,
e lá em cima a lua já nao dá luar.
Ser ou năo ser: eis a questăo.
Oh, querida que questăo mal parida.
A questăo política.

Năo precisas nem ser gente
para teres importância política.
Basta ser petróleo, raçăo,
qualquer derivado, ou até

uma mesa de conferęncia cuja forma
vem sendo discutida meses a fio.

 

Enquanto isso, os homens se matam,
os animais săo massacrados,
as casas queimadas,
os campos se tornam agrestes
como nas épocas passadas
e menos políticas.

 

 

 

 

PSALM

Oh, the leaky boundaries of man-made states!
How many clouds float past them with impunity;
how much desert sand shifts from one land to another;
how many mountain pebbles tumble onto foreign soil
in provocative hops!

Need I mention every single bird that flies in the face of frontiers
or alights on the roadblock at the border?
A humble robin - still, its tail resides abroad
while its beak stays home. If that weren't enough, it won't stop
bobbing!

Among innumerable insects, I'll single out only the ant
between the border guard's left and right boots
blithely ignoring the questions "Where from?" and "Where to?"


Oh, to register in detail, at a glance, the chaos
prevailing on every continent!
Isn't that a privet on the far bank
smuggling its hundred-thousandth leaf across the river?
And who but the octopus, with impudent long arms,
would disrupt the sacred bounds of territorial waters?

And how can we talk of order overall
when the very placement of the stars
leaves us doubting just what shines for whom?

Not to speak of the fog's reprehensible drifting!
And dust bowling all over the steppes
as if they hadn't been partitioned!
And the voices coasting on obliging airwaves,
that conspiratorial squeaking, those indecipherable mutters!

Only what is human can truly be foreign.
The rest is mixed vegetation, subversive moles, and wind.

(Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh)

 

                                     PSALM

O , jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!

Ile to chmur nad nimi bezkarnie przepływa,

ile piasków pustynnych przesypuje się z kraju do kraju,

ile górskich kamyków stacza się w cudze włości

w wyzywających podskokach!

 

 

Czy muszę tu wymieniać ptaka za ptakiem  jak leci,

albo jak właśnie przysiada na opuszczonym szlabanie?

Niechby to nawet był wróbel- a już ma ogon ościenny,

choć dzióbek jeszcze tutejszy.W dodatku - ależ się wierci!

 

Z nieprzeliczonych owadów poprzestanę na mrówce,

która pomiędzy lewym a prawym butem strażnika

na pytanie: skąd dokąd-nie poczuwa się do odpowiedzi.

 

 

Och, zobaczyć dokładnie cały ten nieład naraz,

na wszystkich kontynentach!

Bo czy to nie liguster z przeciwnego brzegu

przemyca poprzez rzekę stutysięczny listek?

Bo kto , jeśli  nie mątwa zuchwale długoramienna,

narusza świętą strefę wód terytorialnych?

 

 

Czy można w ogóle mówić o jakim takim porządku,

jeżeli nawet gwiazd  nie da się porozsuwać,

żeby bylo wiadomo która komu świeci?

 

 

I jeszcze to naganne rozpościeranie się mgły!

I pylenie się stepu na całej przestrzeni,

jak gdyby nie był wcale w pół przecięty!

I rozleganie się głosów na usłużnych falach powietrza:

przywoływawczych pisków i znaczących bulgotów!

 

 

Tylko co ludzkie potrafi być prawdziwie obce.

Reszta to lasy mieszane, krecia robota i wiatr.

 

 

 

The Turn of the Century

 

 

It was supposed to be better than the others, our 20th century,

But it won't have time to prove it.

Its years are numbered,

its step unsteady,

its breath short.

 

Already too much has happened

that was not supposed to happen.

What was to come about

has not.

 

Spring was to be on its way,

and happiness, among other things.

 

Fear was to leave the mountains and valleys.

The truth was supposed to finish before the lie.

Certain misfortunes

were never to happen again

such as war and hunger and so forth.

 

These were to be respected:

the defenselessness of the defenseless,

trust and the like.

 

Whoever wanted to enjoy the world

faces an impossible task.

 

Stupidity is not funny.

Wisdom isn't jolly.

 

Hope

Is no longer the same young girl

et cetera. Alas.

 

God was at last to believe in man:

good and strong,

but good and strong

are still two different people.

 

How to live--someone asked me this in a letter,

someone I had wanted

to ask that very thing.

 

Again and as always,

and as seen above

there are no questions more urgent

than the naive ones.

 

 

 

SCHYŁEK WIEKU

 

Miał być lepszy od zeszłych nasz XX wiek.
Już tego dowieść nie zdąży,
lata ma policzone,
krok chwiejny,
oddech krótki.

Już zbyt wiele się stało,
co się stać nie miało,
a to, co miało nadejść,
nie nadeszło.

Miało się mieć ku wiośnie
i szczęściu, między innymi.

Strach miał opuścić góry i doliny.
Prawda szybciej od kłamstwa
miała dobiegać do celu.

Miało się kilka nieszczęść
nie przydarzyć już,
na przykład wojna
i głód, i tak dalej.

W poważaniu być miała
bezbronność bezbronnych,
ufność i tym podobne.

Kto chciał cieszyć się światem,
ten staje przed zadaniem
nie do wykonania.

Głupota nie jest śmieszna.
Mądrość nie jest wesoła.

Nadzieja
to już nie jest ta młoda dziewczyna
et cetera, niestety.

Bóg miał nareszcie uwierzyć w człowieka
dobrego i silnego,
ale dobry i silny
to ciągle jeszcze dwóch ludzi.

Jak żyć - spytał mnie w liście ktoś,
kogo ja zamierzałam spytać
o to samo.

Znowu i tak jak zawsze,
co widać poniżej,
nie ma pytań pilniejszych
od pytań naiwnych.

 

 

 

Four a.m.

The hour between night and day.
The hour between toss and turn.
The hour of thirty-year-olds.

The hour swept clean for rooster's crowing.
The hour when the earth takes back its warm embrace.
The hour of cool drafts from extinguished stars.
The hour of do-we-vanish-too-without-a-trace.

Empty hour.
Hollow. Vain.
Rock bottom of all the other hours.

No one feels fine at four a.m.
If ants feel fine at four a.m.,
we're happy for the ants. And let five a.m. come
if we've got to go on living.
 

Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Czwarta nad ranem

Godzina z nocy na dzień.
Godzina z boku na bok.
Godzina dla trzydziestoletnich.

Godzina uprzątnięta pod kogutów pianie.
Godzina, kiedy ziemia zapiera nas.
Godzina, kiedy wieje od wygasłych gwiazd.
Godzina a-czy-po-nas-nic-nie-pozostanie.

Godzina pusta.
Głucha, czcza.
Dno wszystkich innych godzin.

Nikomu nie jest dobrze o czwartej nad ranem.
Jeśli mrówkom jest dobrze o czwartej nad ranem
- pogratulujmy mrówkom. I niech przyjdzie piąta,
o ile mamy dalej żyć.


 

 

 

Still

  

In sealed box cars travel
names across the land,
and how far they will travel so,
and will they ever get out,
don't ask, I won't say, I don't know.

 

  

The name Nathan strikes fist against wall,
the name Isaac, demented, sings,
the name Sarah calls out for water for
the name Aaron that's dying of thirst.

 

  

Don't jump while it's moving, name David.
You're a name that dooms to defeat,
given to no one, and homeless,
too heavy to bear in this land.

 

 

Let your son have a Slavic name,
for here they count hairs on the head,
for here they tell good from evil
by names and by eyelids' shape.

 

 

Don't jump while it's moving. Your son will be Lech.
Don't jump while it's moving. Not time yet.
Don't jump. The night echoes like laughter
mocking clatter of wheels upon tracks.

 

 

 A cloud made of people moved over the land,
a big cloud gives a small rain, one tear,
a small rain--one tear, a dry season.
Tracks lead off into black forest.

  

 

Cor-rect, cor-rect clicks the wheel. Gladeless forest.
Cor-rect, cor-rect. Through the forest a convoy of clamors.
Cor-rect, cor-rect. Awakened in the night I hear
cor-rect, cor-rect, crash of silence on silence.

 

Jeszcze

 

W zaplombowanych wagonach
jadą krajem imiona,
a dokąd tak jechać będą,
a czy kiedy wysiędą,
nie pytajcie, nie powiem, nie wiem.

Imię Natan bije pięścią w ścianę,
imię Izaak śpiewa obłąkane,
imię Sara wody woła dla imienia
Aaron, które umiera z pragnienia.

Nie skacz w biegu, imię Dawida.
Tyś jest imię skazujące na klęskę,
nie dawane nikomu, bez domu,
do noszenia w tym kraju zbyt ciężkie.

Syn niech imię słowiańskie ma,
bo tu liczą włosy na głowie,
bo tu dzielą dobro od zła
wedle imion i kroju powiek.

Nie skacz w biegu. Syn będzie Lech.
Nie skacz w biegu. Jeszcze nie pora.
Nie skacz. Noc się rozlega jak śmiech
i przedrzeźnia kół stukanie na torach.

Chmura z ludźmi nad krajem szła,
z dużej chmury mały deszcze, jedna łza,
mały deszcze, jedna łza, suchy czas.
Tory wiodą czarny las.

Tak to, tak, stuka koło. Las bez polan.
Tak to, tak. Lasem jedzie transport wołań.
Tak to, tak. Obudzona w nocy słyszę
tak to, tak, łomotanie ciszy w ciszę.

 

 

 

 

Encore

Dans les wagons plombés
Des prénoms traversent la contrée,
Mais jusqu'oú ils voyageront,
Si un jour ils en descendront,

Je n'en sais, je ne vous dirais rien.

 

 

Prénom Nathan cogne contre la cloison,
prénom Isaac hurle et chante sa folie,
prénom Sarah pour deux gouttes d'eau supplie,

puisque se meurt de soif le prénom Aaron.

 

 

Ne saute pas deans le vide, prénom David.
Ce prénom te flétrit pour la vie,
Ce prénom on ne le donne ŕ personne,

C'est trop lourd ŕ porter par ici.

 

 

Que ton fils porte un nom slave et blond,
Car ici, chaque cheveu on recense
Car ici on sépare le bon grain de l'ivraie

D'aprčs tes paupičres et d'aprčs ton prénom.

 

 

Ne saute pas. Que ton fils s'appelle Lech.
Ne saute pas, Ce n'est pas encore l'heure.
Ne saute pas. La nuit rit aux éclats,

Et ricannent les wagons sur la voie.

 

 

Un nuage humain passe sur le pays,
Grand nuage, et une larme pour toute pluie,
Petite pluie, rien qu'une larme, quelle sécheresse.

Et les rails dans le noir disparaissent.

 

 

C'est comme ca - fait la roue. Pas de clairičre.
C'est comme ca - train de cris ŕ travers bois.
C'est comme ca - dans la nuit, je l'entends.

C'est comme ca - le silence cogne le silence.

 

 

 

Jeszcze

W zaplombowanych wagonach
jadą krajem imiona,
a dokąd tak jechać będą,
a czy kiedy wysiędą,
nie pytajcie, nie powiem, nie wiem.

Imię Natan bije pięścią w ścianę,
imię Izaak śpiewa obłąkane,
imię Sara wody woła dla imienia
Aaron, które umiera z pragnienia.

Nie skacz w biegu, imię Dawida.
Tyś jest imię skazujące na klęskę,
nie dawane nikomu, bez domu,
do noszenia w tym kraju zbyt ciężkie.

Syn niech imię słowiańskie ma,
bo tu liczą włosy na głowie,
bo tu dzielą dobro od zła
wedle imion i kroju powiek.

Nie skacz w biegu. Syn będzie Lech.
Nie skacz w biegu. Jeszcze nie pora.
Nie skacz. Noc się rozlega jak śmiech
i przedrzeźnia kół stukanie na torach.

Chmura z ludźmi nad krajem szła,
z dużej chmury mały deszcze, jedna łza,
mały deszcze, jedna łza, suchy czas.
Tory wiodą czarny las.

Tak to, tak, stuka koło. Las bez polan.
Tak to, tak. Lasem jedzie transport wołań.
Tak to, tak. Obudzona w nocy słyszę
tak to, tak, łomotanie ciszy w ciszę.

 

 

 

Eau

 

Voilŕ que sur ma main tombe une goutte de pluie,
Répandue par le Gange et le Nil.

 

Elévation du givre des moustaches d'un phoque,
Fruit des cruches cassées dans les villes d'Ys et Tyr.

 

Sur la poinnte de mon index
La mer Caspienne est une mer ouverte,

 

Et le Pacifique coule dans le lit de la Rudawa,
La mmęme qui survole Paris en petit nuage

 

En mille sept cent soixante-quatre
Le sept mai ŕ trois heures du matin.

 

La bouche n'y suffirait pour décliner
Tous tes noms ondoyants, eau.

 

Il faudrait te trouver un nom dans toutes les langues
En prononcant ensemble toutes leurs voyelles

 

Et se taire en m6eme temps - au nom d'un lac
Qui n'a jamais pu obtenir un nom quelconque

 

Et qui n'existe point sur terre, comme au ciel
N'existe cette étoile qui s'y refléterait.

 

Un qui se noie, un autre qui t'implore en mourant.
C'était il y a longtemps, et c'e'tait hier.

 

Maisons tu éteignais, maisons tu emportais
Comme des abres, et foręts comme des villes.

 

Dans les fonds baptismaux et les bidets des putes.
Sur les langues et sur les linceuls.
 

Grignotant les rochers, allaitant l'arc-en-ciel.
Sueur et rosée des pyramides, des lilas.

 

Que c'est léger, tout ca, dans une goutte de pluie
Combien délicat est sur moi le toucher du monde.

 

Quoi - quand - oú que ce soit passé,
Restera gravé dans l'eau de Babel.

 

Woda

Kropla deszczu mi spadła na rękę,
utoczona z Gangesu i Nilu,

z wniebowziętego szronu na wąsikach foki,
z wody rozbitych dzbanów w miastach Ys i Tyr.

Na moim wskazującym palcu
Morze Kaspijskie jest morzem otwartym

a Pacyfik potulnie wpływa do Rudawy
tej samej, co fruwała chmurką nad Paryżem

w roku siedemset sześćdziesiątym czwartym
siódmego maja o trzeciej nad ranem.

Nie starczy ust do wymówienia
przelotnych imion twoich, wodo.

Musiałbym cię nazwać we wszystkich językach
wypowiadając naraz wszystkie samogłoski

i jednocześnie milczeć - dla jeziora,
które nie doczekało jakiejkolwiek nazwy

i nie ma go na ziemi - jako i na niebie
gwiazdy odbitej w nim.

Ktoś tonął, ktoś o ciebie wołał umierając.
Było to dawno i było to wczoraj.

Domy gasiłaś, domy porywałaś
jak drzewa, lasy jak miasta.

Byłaś w chrzcielnicach i wannach kurtyzan.
w pocałunkach, całunach.

Gryząc kamienie, karmiąc tęcze.
W pocie i rosie piramid, bzów.

Jakie to lekkie w kropli deszczu.
Jak delikatnie dotyka mnie świat.

Cokolwiek gdziekolwiek kiedykolwiek się działo
spisane jest na wodzie babel.

 

 

 

Terroriste, il regarde

La bombe sautera dans le bar ŕ treize heures vingt.
Il n'est pas maintenant que treize heures seize.
Certains auront le temps de sortir.
Et d'autres d'entrer.

 

Le terroriste, lui, est déjŕ del'autre côté de la rue.
Cette distance le préserve du mal,
Et puis quelle vue ! Comme au cinéma.

 

La femme en blouson jaune, elle entre.
L'homme en lunettes noires, il sort.
Les gars en jeans, ils causent.
Treize heures diz-sept et quatre secondes.
Le plus petit, le veinard, il enfourche son scooter,
Et le plus grand, il entre.

 

Treize heures dix-sept et quarante secondes.
La fille, elle arrive, un ruban vert dans les cheveux.
Seulement il y a un bus qui passe, et on ne la voit plus.


Treize heures dix-huit.
Plus de fille
Est-elle entrée, l'idiote, ou bien non,
On verra quand ils auront sorti les corps.

 

Treize heures diz-neuf.
Plus personne n'entre.
Il y a juste un gros chauve qui sort.
Mais on dirait qu'il fouille encore dans ses poches et
ŕ treizes heure vingt moins dix secondes
il revient chercher ses misérables gants.

 

Il est treize heures vingt.
Le temps, qu'est ce qu'il traîne.
Ca doit ętre maintenant.
Oui, maintenant.
La bombe, elle saute.

 

Terrorysta, on patrzy

 

Bomba wybuchnie w barze trzynasta dwadzieścia.
Teraz mamy dopiero trzynastą szesnaście.
Niektórzy zdążą jeszcze wejść.
Niektórzy wyjść.
 

Terrorysta już przeszedł na drugą stronę ulicy.
Ta odległość go chroni od wszelkiego złego
no i widok jak w kinie:

 

Kobieta w żółtej kurtce, ona wchodzi.
Mężczyzna w ciemnych okularach, on wychodzi.
Chłopaki w dżinsach, oni rozmawiają.
Trzynasta siedemnaście i cztery sekundy.
Ten niższy to ma szczęście i wsiada na skuter,
a ten wyższy to wchodzi.

 

Trzynasta siedemnaście i czterdzieści sekund.
Dziewczyna, ona idzie z zieloną wstążką we włosach.
Tylko że ten autobus nagle ją zasłania.

 

Trzynasta osiemnaście.
Już nie ma dziewczyny.
Czy była taka głupia i weszła, czy nie,
to się zobaczy, jak będą wynosić.

 

Trzynasta dziewiętnaście.
Nikt jakoś nie wchodzi.
Za to jeszcze wychodzi jeden gruby łysy.
Ale tak, jakby szukał czegoś po kieszeniach i
o trzynastej dwadzieścia bez dziesięciu sekund
wraca po te swoje marne rękawiczki.

 

Jest trzynasta dwadzieścia.
Czas, jak on się wlecze.
Już chyba teraz.
Jeszcze nie teraz.
Tak, teraz.
Bomba, ona wybucha.

 

 

Utopia

 

 

island where it all becomes clear


solid ground beneath your feet

 

the only roads are those that offer access

 

bushes bend beneath the weight of proofs

 

the tree of valid supposition grows here
with branches disentangled since time immemorial

 

the tree of understanding, dazzingly straight and simple
sprouts by the spring called now i get it

 

te thicker the woods, the vaster the vista
the valley of obviously

 

if any doubts arise, the wind dispels them instantly


echoes stir unsummoned
and eagerly explain all the secrets of the worlds


on the right a cave where meaning lies


on the left the lake of deep conviction
truth breaks from the bottom and bobs to the surface


unshakable confidence towers over the valley
it's peak offers an excellent view of the essence of things

 

for all its charms, the island is uninhabited
and the faint footprints scattered on its beaches
turn without exception to the sea

 

all you can do here is leave
and plunge, never to return, into the depths


into unfathomable life

 

     Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Utopia

Wyspa, na której wszystko się wyjaśnia.

Tu można stanąć na gruncie dowodów.

Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia.

Krzaki aż uginają się od odpowiedzi.

Rośnie tu drzewo Słusznego Domysłu
o rozwikłanych odwiecznie gałęziach.

Olśniewająco proste drzewo Zrozumienia
przy źródle, co się zwie Ach Więc To Tak.

Im dalej w las, tym szerzej się otwiera
Dolina Oczywistości.

Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.

Echo bez wywołania głos zabiera
i wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.

W prawo jaskinia, w której leży sens.

W lewo jezioro Głębokiego Przekonania.
Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.

Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona.
Ze szczytu jej roztacza się Istota Rzeczy.

Mimo powabów wyspa jest bezludna,
a widoczne po brzegach drobne ślady stóp
bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.

Jak gdyby tylko odchodzono stąd
i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.

W życiu nie do pojęcia.

 

 

Utopia


Isola dove tutto si chiarisce.

Qui ci si puň fondare su prove.

L'unica strada č quella d'accesso.

Gli arbusti si piegano sotto le risposte.

Qui cresce l'albero della Giusta Ipotesi
Con rami da sempre districati.

Di abbagliante linearitŕ č l'albero del Senno
presso la fonte detta Ah Dunque E' Cosě.

Piů ti addentri nel bosco, piů si allarga
la Valle dell'Evidenza.

Se sorge un dubbio, il vento lo disperde.

L'eco prende la parola senza farsi chiamare
e chiarisce volenterosa i misteri dei mondi.

A destra una grotta in cui giace il Senso.

A sinistra il lago della Profonda Convinzione.
Dal fondo si stacca la Veritŕ e viene lieve a galla.

Domina sulla valle la Certezza Incrollabile.
Dalla sua cima si spazia sull'Essenza delle Cose.

Malgrado le sue attrattive l'isola č deserta,
e le tenui orme visibili sulle rive
sono tutte dirette verso il mare.

Come se da qui si andasse solo via,
immergendosi irrevocabilmente nell'abisso.

Nella vita inconcepibile.

 

Traduzione di Pietro Marchesani         

Utopia

 

Wyspa, na której wszystko się wyjaśnia.

Tu można stanąć na gruncie dowodów.

Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia.

Krzaki aż uginają się od odpowiedzi.

Rośnie tu drzewo Słusznego Domysłu
o rozwikłanych odwiecznie gałęziach.

Olśniewająco proste drzewo Zrozumienia
przy źródle, co się zwie Ach Więc To Tak.

Im dalej w las, tym szerzej się otwiera
Dolina Oczywistości.

Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.

Echo bez wywołania głos zabiera
i wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.

W prawo jaskinia, w której leży sens.

W lewo jezioro Głębokiego Przekonania.
Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.

Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona.
Ze szczytu jej roztacza się Istota Rzeczy.

Mimo powabów wyspa jest bezludna,
a widoczne po brzegach drobne ślady stóp
bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.

Jak gdyby tylko odchodzono stąd
i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.

W życiu nie do pojęcia.

  

 

 

 

the onion

 

the onion, now that's something else
its innards don't exist
nothing but pure onionhood
fills this devout onionist
oniony on the inside
onionesque it appears
it follows its own daimonion
without our human tears

our skin is just a coverup
for the land where none dare to go
an internal inferno
the anathema of anatomy
in an onion there's only onion
from its top to it's toe
onionymous monomania
unanimous omninudity

at peace, at peace
internally at rest
inside it, there's a smaller one
of undiminished worth
the second holds a third one
the third contains a fourth
a centripetal fugue
polypony compressed

nature's rotundest tummy
its greatest success story
the onion drapes itself in it's
own aureoles of glory
we hold veins, nerves, and fat
secretions' secret sections
not for us such idiotic
onionoid perfections

     Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Cebula

 

Co innego cebula.
Ona nie ma wnętrzności.
Jest sobą na wskroś cebula
do stopnia cebuliczności.
Cebulasta na zewnątrz,
cebulowa do rdzenia,
mogłaby wejrzeć w siebie
cebula bez przerażenia.

W nas obczyzna i dzikość
ledwie skórą przykryta,
inferno w nas interny,
anatomia gwałtowna,
a w cebuli cebula,
nie pokretne jelita.
Ona wielekroć naga,
do głębi itympodobna.

Byt niesprzeczny cebula,
udany cebula twór.
W jedej po prostu druga,
w większej mniejsza zawarta,
a w następnej kolejna,
czyli trzecia i czwarta.
Dośrodkowa fuga.
Echo złożone w chór.

Cebula, to ja rozumiem:
najnadobniejszy brzuch świata.
Sam się aureolami
na własną chwałę oplata.
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły,
śluzy i sekretności.
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałaości.

 

 

Tortures

 

 

Rien n'a changé.
Le corps est douloureux,
Il doit manger, respirer et dormir,
Il a la peau fine, et du sang qui affleure,
Des réserves d'ongles et de dents,
Os qui cassent, ligaments qui s'étirent.
La torture prend en compte tout cela.

 

 

 

 

Rien n'a changé.
Le corps tremble comme il a tremblé
avant la création de Rome et aprčs,
au vingtičme sičcle d'avant et aprčs Jésus-christ,
la torture demeure, la terre seule a rétréci,
et tout s'y passe comme dans la pičce voisine.

 

 

 

 

Rien n'a changé.
Il y a simplement davantage d'umains,
Aux fautes séculaires s'ajaoutent des fautes nouvelles,
Réelles, supposées, momentanées et nulles,
Mais le cri que le corps fait jaillir
Est toujours en cri d'innocence,
Selon les éternels registres et mesures.

 

 

 

 

Tout cela sous un ciel par nature incéleste
Oú se couche le soleil sans se coucher du tout,
Se cachant sans l efaire derričre un nuage qui s'ignore,
Agité par le vent, sans raison que le souffle.

 

 

 

 

Une seconde qui passe.
Une autre seconde.
Une troisičme seconde.
Mais il ne s'agit que de nos trois secondes.

 

 

 

Le temps passe tel un messager avec une nouvelle urgente.
Mais cette métaphore nous appartient en propre.
Personnage fictif, empressement factice,
Et nouvelle inhumaine.

 

 

Tortury

Nic się nie zmieniło.
Ciało jest bolesne,
jeść musi i oddychać powietrzem,
i spać, ma cienką skórę,
a tuż pod nią krew,

ma spory zasób zębów i paznokci,
kości jego łamliwe, stawy rozciągliwe.
W torturach jest to wszystko
brane pod uwagę.

Nic się nie zmieniło.
Ciało drży, jak drżało
przed założeniem Rzymu
i po jego założeniu,

w dwudziestym wieku przed
i po Chrystusie, tortury są,
jak były, zmalała tylko ziemia

i cokolwiek się dzieje,
to tak jak za ścianą.

Nic się nie zmieniło.
Przybyło tylko ludzi,
obok starych przewinień zjawiły się nowe,
rzeczywiste, wmówione, chwilowe i żadne,
ale krzyk, jakim ciało za nie odpowiada,

był, jest i będzie krzykiem niewinności,
podług odwiecznej skali i rejestru.

Nic się nie zmieniło.
Chyba tylko maniery, ceremonie, tańce.
Ruch rąk osłaniających głowę
pozostał jednak ten sam.
Ciało się wije, szarpie i wyrywa,
ścięte z nóg pada, podkurcza kolana,
sinieje, puchnie, ślini się i broczy.
Nic się nie zmieniło.

Poza biegiem rzek,
linia lasów, wybrzeży,
pustyń i lodowców.
Wśród tych pejzaży duszyczka się snuje,
znika, powraca, zbliża się, oddala,

sama dla siebie obca, nieuchwytna,
raz pewna, raz niepewna swojego istnienia,
podczas gdy ciało jest i jest i jest
i nie ma się gdzie podziać.

 

 

 

 

thank you note

 

i owe so much
to those i don't love

the relief as i agree
that someone else needs them more

the happiness that i am not
the wolf to their sleep

the peace i feel with them
the freedom -
love can neither give
nor take that

i don't wait for them
as in window-to-door-and-back
almost as patient
as a sundial
i understand
what love can't
and forgive
as love never would

from a rendezvous to a letter
is just a few days or weeks
not an eternity

trips with them always go smoothly
concerts are heard
cathedrals visited
scenery is seen

and when seven hills and rivers
come between us
the hills and rivers
can be found on any map

the deserve the credit
if i live in three dimensions
in nonlyrical and nonrhetorical space
with a genuine, shifting horizon

they themselves don't realize
how much they hold in their empty hands

"i don't owe them a thing"
would be love's answer
to this open question

    Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Podziękowanie

 

Wiele zawdzięczam
tym, których nie kocham.

Ulgę, z jaką się godzę,
że bliżsi są komu innemu.

Radość, że nie ja jestem
wilkiem ich owieczek.

Pokój mi z nimi
i wolność mi z nimi,
a tego miłość ani dać nie może,
ani brać nie potrafi.

Nie czekam na nich
od okna do drzwi.

Cierpliwa
prawie jak słoneczny zegar,
wybaczam,
miłość nie wybaczyłaby nigdy.

Od spotkania do listu
nie wieczność upływa,
ale po prostu kilka dni albo tygodni.

Podróże z nimi zawsze są udane,
koncerty wysłuchane,
katedry zwiedzone,
krajobrazy wyraźne.

A kiedy nas rozdziela
siedem gór i rzek,
są to góry i rzeki
dobrze znane z mapy.

Ich zasługą,
jeżeli żyję w trzech wymiarach,
w przestrzeni nielirycznej i nieretorycznej
z prawdziwym, bo ruchomym horyzontem.

Sami nie wiedzą,
ile niosą w rękach pustych.
"Nic im nie jestem winna" -
powiedziałaby miłość
na ten otwarty temat.

 

 

an unexpected meeting

 

we treat each other with exceeding courtesy;
we say it's great to see you after all these years

our tigers drink milk
our hawks tread the ground
our sharks have alldrowned
our wolves yawn beyond the open case

our snakes have shed their lightning
our apes their flights of fance
our peacocks have renounced their plumes
the bats flew out of our hair long ago

we fall silent in mid-sentence
all smiles, past help
our humans
don't know how to talk to one another

 

   Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Niespodziane spotkanie

 

Jesteśmy bardzo uprzejmi dla siebie,
twierdzimy, że to miło spotkać się latach.

Nasze tygrysy pija mleko.
Nasze jastrzębie chodzą pieszo.
Nasze rekiny toną w wodzie.
Nasze wilki ziewają przed otwartą klatką.

Nasze żmije otrząsneły się z błyskawic,
małpy z natchnień, pawie z piór.
Nietoperze jakże dawno uleciały z naszych włosów.

Milkniemy w połowie zdania
bez ratunku usmiechnięci.
Nasi ludzie
nie umieją mówić z sobą.

 

going home

 

he came home. said nothing
it was clear, though, that something had gone wrong
he lay down fully dressed
pulled the blanket over his head
tucked up his knees
he's nearly forty, but not at the moment
he exists just as he did inside his mother's womb
clad in seven walls of skin, in sheltered darkness
tomorrow he'll give a lecture
on homeostasis in metagalactic cosmonautics
for now, though, he has curled up and gone to sleep

      Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Powroty

 

Wrócił. Nic nie powiedział.
Było jednak jasne, że spotkała go przykrość.
Położył się w ubraniu.
Schował głowę pod kocem.
Podkurczył kolana.
Ma około czterdziestki, ale nie w tej chwili.
Jest - ale tylko tyle, ile w brzuchu matki
za siedmioma skórami, w obronnej ciemności.
Jutro wygłosi odczyt o homeostazie
w kosmonautyce metagalaktycznej.
Na razie zwinął się, zasnął.

 

 

Retornos

Voltou. Năo disse nada.
Parecia muito perturbado.
Deitou sem tirar a roupa.
Escondeu se debaixo do cobertor,
as pernas dobradas.
Tem quarenta anos, mas năo neste momento.
Está vivo - mas como no ventre materno
atrás de sete peles, na escuridăo que o defende.
Amanha dá palestra sobre homeostasis
na cosmonáutica metagalática.
Por enquanto se encolhe, adormece.

 

Powroty

Wrócił. Nic nie powiedział.
Było jednak jasne, że spotkała go przykrość.
Położył się w ubraniu.
Schował głowę pod kocem.
Podkurczył kolana.
Ma około czterdziestki, ale nie w tej chwili.
Jest - ale tylko tyle, ile w brzuchu matki
za siedmioma skórami, w obronnej ciemności.
Jutro wygłosi odczyt o homeostazie
w kosmonautyce metagalaktycznej.
Na razie zwinął się, zasnął.

 

 

advertisement   

 

i am a tranquillizer
i am effective at home
i work in the office
i can take exams
or the witness stand
i mend broken cups with care
all you have to do is take me
let me melt beneath your tongue
just gulp me
with a glass of water

i know how to handle misfortune
how to take bad news
i can minimize injustice
lighten up god's absence
or pick up the widows veil that suits your face
what are you waiting for -
have faith in my technical compassion

you're still a young man/woman
it's not too late to learn how to unwind
who said
you have to take it on the chin?

let me have your abiss
i'll cushion it with sleep

you'll thanks me for giving you
four paws to fall on

sell me your soul
there are no other takers
there is no devil any more

 

                                 Prospekt

  

Jestem pastylka na uspokojenie,
Działam w mieszkaniu,
skutkuję w urzędzie,
siadam do egzaminów,
staje na rozprawie,
starannie sklejam rozbite garnuszki -
tylko mnie zażyj,
rozpuść pod językiem,
tylko mnie połknij,
tylko popij wodą.

Wiem, co robić z nieszczęściem,
jak znieść złą nowinę,
zmniejszyć niesprawiedliwość,
rozjasnić brak Boga,
dobrać do twarzy kapelusz żałobny.
Na co czekasz -
zaufaj chemicznej litości.

Jesteś jeszcze młody (młoda),
powinieneś (powinnaś) urządzić się jakoś.
Kto powiedział, że życie ma być odważnie przeżyte?

Oddaj mi swoją przepaść -
wymoszczę ją snem,
będziesz mi wdzięczny (wdzięczna)
za cztery łapy spadania.

Sprzedaj mi swoją duszę.
Inny się kupiec nie trafi.

Innego diabła już nie ma.

 

 

NOTHING'S A GIFT

 

Nothing's a gift, it's all on loan.

I'm drowning in debts up to my ears.

I'll have to pay for myself

with my self,

give up my life for my life.

 

Here's how it's arranged:

The heart can be repossessed,

the liver, too,

and each single finger and toe.

 

Too late to tear up the terms,

my debts will be repaid,

and I'll be fleeced,

or, more precisely, flayed.

 

I move about the planet

in a crush of other debtors.

some are saddled with the burden

of paying off their wings.

Others must, willy-nilly,

account for every leaf.

 

Every tissue in us lies

on the debit side.

Not a tenacle or tendril

is for keeps.

 

The inventory, infinitely detailed,

implies we'll be left

not just empty-handed

but handless too.

 

I can't remember

where, when, and why

I let someone open

this account in my name.

 

We call the protest against this

the soul.

And it's the only item

not included on the list.

 

    Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Nic darowane

 

Nic darowane, wszystko pożyczone.
Tonę w długach po uszy.
Będę zmuszona sobą
zapłacić za siebie,
za życie oddać życie.

Tak to już urządzone,
że serce do zwrotu
i wątroba do zwrotu
i każdy palec z osobna.

Za późno na zerwanie warunków umowy.
Długi będą ściągnięte ze mnie
wraz ze skórą.

Chodzę po świecie
w tłumie innych dłużników.
Na jednych ciąży przymus
spłaty skrzydeł.
Drudzy chcąc nie chcąc
rozliczą się z liści.

Po stronie Winien
wszelka tkanka w nas.
żadnej rzęski, szypułki
do zachowania na zawsze.

Spis jest dokładny
i na to wygląda,
że mamy zostać z niczym.

Nie mogę sobie przypomnieć
gdzie, kiedy i po co
pozwoliłam otworzyć sobie
ten rachunek.

Protest przeciwko niemu
nazywamy duszą.
I to jest to jedyne,
czego nie ma w spisie.

 

 

Nulla č in regalo

 

Nulla č in regalo, tutto č in prestito.
Sono indebitata fino al collo,
sarň costretta a pagare per me
con me stessa,
a rendere la vita in cambio della vita.

E' cosě che č stabilito,
il cuore va reso
e il fegato va reso
e ogni singolo dito.

E' troppo tardi per impugnare il contratto.
Quanto devo
Mi sarŕ tolto con la pelle.

Me ne vado per il mondo
Tra una folla di altri debitori.
Su alcuni grava l'obbligo
di pagare le ali.
Altri dovranno, per amore o per forza,
rendere conto delle foglie.

Nella colonna Dare
Ogni tessuto che č in noi.
Non un ciglio, non un peduncolo
da conservare per sempre.

L'inventario č preciso,
e a quanto pare
ci toccherŕ restare con niente.

Non riesco a ricordare
Dove, quando e perché

Ho permesso che aprissero
Questo conto a mio nome.

La protesta contro di esso
noi la chiamiamo anima.
E questa č l'unica voce
Che manchi nell'inventario.

 

Traduzione di Pietro Marchesani                 

Nic darowane

 

Nic darowane, wszystko pożyczone.
Tonę w długach po uszy.
Będę zmuszona sobą
zapłacić za siebie,
za życie oddać życie.

Tak to już urządzone,
że serce do zwrotu
i wątroba do zwrotu
i każdy palec z osobna.

Za późno na zerwanie warunków umowy.
Długi będą ściągnięte ze mnie
wraz ze skórą.

Chodzę po świecie
w tłumie innych dłużników.
Na jednych ciąży przymus
spłaty skrzydeł.
Drudzy chcąc nie chcąc
rozliczą się z liści.

Po stronie Winien
wszelka tkanka w nas.
żadnej rzęski, szypułki
do zachowania na zawsze.

Spis jest dokładny
i na to wygląda,
że mamy zostać z niczym.

Nie mogę sobie przypomnieć
gdzie, kiedy i po co
pozwoliłam otworzyć sobie
ten rachunek.

Protest przeciwko niemu
nazywamy duszą.
I to jest to jedyne,
czego nie ma w spisie.

 
 

 

 

Museu

 

Há pratos, mas falta apetite
Há alianças, mas falta reciprocidade
pelo menos desde há 300 anos.
Há o leque - onde os rubores?
Há espadas - onde há ira?
E o alaúde nem tange ŕ hora gris.
Por falta de eternidade juntaram
Dez mil coisas velhas.
Um guarda musgoso cochila docemente,
com os bigodes caindo sobre a vitrine.
Metais, barro, plumas de ave
Triunfam silenciosamente no tempo.
Apenas um alfinete da galhofeira do Egito ri zombeteiro.
A coroa deixou passar a cabeça.
A măo perdeu a luva.
A bota direita prevaleceu sobre a perna.
Quanto a mim, vivo, acreditem por favor.
Minha corrida com o vestido continua
E que resistęncia tem ele!
E como ele gostaria de sobreviver!

 

 

Muzeum

 

Są talerze, ale nie ma apetytu.
Są obrączki, ale nie m wzajemności
od co najmniej trzystu lat.

Jest wachlarz - gdzie rumieńce?
Są miecze - gdzie gniew?
I lutnia ani brzęknie o szarej godzinie.

Z braku wieczności zgromadzono
dziesięć tysięcy starych rzeczy.
Omszały woźny drzemie słodko
zwiesiwszy wąsy nad gablotką.

Metale, glina, piórko ptasie
cichutko tryumfują w czasie.
Chichocze tylko szpilka po śmieszce z Egiptu.

Korona przeczekała głowę.
Przegrała dłoń do rękawicy.
Zwyciężył prawy but nad nogą.

Co do mnie, żyję, proszę wierzyć.
Mój wyścig z suknią nadal trwa.
A jaki ona upór ma!
A jak by ona chciała przeżyć!

 
 

 

Céu

 

 

 

Era preciso comecar daí: céu.
Janela sem encosto, sem moldura, sem vidraça.
Abertura e nada mais, porém muito bem aberta.

 


Năo preciso aguardar a noite amena:
nem levantar a cabeça
para perscrutar o céu.
Tenho céu atrás de mim, sob as măos
e debaixo das pálpebras.


Estou enredada de céu
e isto me exalta.

 


Nem as montanhas mais altas
Estăo mais próximas do céu
que os vales mais profundos.
Nao há mais céu num lugar
do que em outro.
A nuvem está atada ao céu
indiferente como o túmulo.
A toupeira é tăo feliz
quanto a coruja que abre as asas.
O objeto que cai no precipício
cai do céu no céu.

  

 


Partes poeirentas, léquidas, montanhosas,
passageiras e queimadas do céu, migalhas do céu,
brisas de céu e montes.
O céu é onipresente
até nas trevas sob a pele.

 

Devoro o céu, rejeito o céu.
Estou com armadilhas na armadilha,
com o habitante instalado,

com o abraço abraçado,
com a pergunta presente na resposta.

 

 

A divisăo entre céu e terra
năo foi pensada de forma adequada
a respeito desta unidade.

Permite até que se sobreviva
no endereço mais exato,
que pode ser achado mais depressa
se me procurarem.
Os meus sinais característicos săo
o arrebatamento e o desespero.

 

 

NIEBO

 

Od tego trzeba biło zaczać: niebo.

Okno bez parapetu, bez futryn, bez szyb.

Otwór i nic poza nim,

ale otwarty szeroko.

 

Nie muszę czekać na pogodną noc,

ani zadzierać głowy,

żeby przyjrzeć się niebu.

Niebo mam za plecami, pod ręką i na powiekach.

 

Niebo owija mnie szczelnie

i unosi od spodu.

 

Nawet najwyższe góry

nie są bliżej nieba

niż najgłębsze doliny.

Na żadnym miejscu nie ma go więcej

niż w innym.

Obłok równie bezwzględnie

przywalony jest niebem co grób.

Kret równie wniebowzięty

jak sowa chwiejąca skrzydłami.

Rzecz, która spada w przepaść,

spada z nieba w niebo.

Sypkie, płynne, skaliste, rozpłomienione i lotne

połacie nieba, okruszyny nieba,

podmuchy nieba i sterty.

Niebo jest wszechobecne

nawet w ciemnościach pod skórą.

 

Zjadam niebo, wydalam niebo.

Jestem pułapka w pułapce,

zamieszkiwanym mieszkańcem,

obejmowanym objęciem,

pytaniem w odpowiedzi na pytanie.

 

Podział na ziemię i niebo

to nie jest właściwy sposób

mysŀenia o tej całości.

Pozwala tylko przeżyć

pod dokładniejszym adresem,

szybszym do znalezienia,

jeślibym była szukana.

Moje znaki szczególne

to zachwyt i rozpacz.

 

 

IL CIELO

 

 

Da questo occorreva cominciare: il cielo.

Finestra senza davanzale, senza telai, senza vetri.

Apertura e niente al di lŕ,

ma aperta ampiamente.

 

Non deve attendere una serena notte

né alzare la testa

per osservare il cielo.

Il cielo ce l'ho alle spalle, sotto mano e sulle palpebre.

Il cielo mi avvolge ermeticamente

e soleva da sotto.

 

Perfino le piů alte montagne

non sono   piů vicine al cielo

delle piů profonde valli.

In nessun posto non ce ne di piů

che in un altro.

Una nube č con uguale mancanza di riguardo

schiacciata dal cielo che una tomba.

La talpa ugualmente assunta in cielo

al gufo agitante le ali.

Qualcosa che cade in un abisso,

cade di cielo in cielo.

 

Friabili, fluide, rocciose,

infiammate e volatili

fette di cielo, briciole di cielo,

soffi di cielo e cataste.

Il cielo č onnipresente

perfino nelle oscuritŕ sotto la cute.

 

Mangio il cielo, espello il cielo.

Sono una trappola intrappolata,

abitato abitante,

abbracciato abbraccio,

domanda in risposta a domanda.

 

La divisione in terra e cielo

non č il giusto modo

di pensare a questo insieme.

Consente solo di vivere

sotto un piů preciso indirizzo,

piů rapido da trovare,

se fossi cercata.

I miei segni particolari:

incanto e disperazione.

 

Traduzione  di  Halina Szmyd

 

NIEBO

 

Od tego trzeba biło zaczać: niebo.

Okno bez parapetu, bez futryn, bez szyb.

Otwór i nic poza nim,

ale otwarty szeroko.

 

Nie muszę czekać na pogodną noc,

ani zadzierać głowy,

żeby przyjrzeć się niebu.

Niebo mam za plecami, pod ręką i na powiekach.

 

Niebo owija mnie szczelnie

i unosi od spodu.

 

Nawet najwyższe góry

nie są bliżej nieba

niż najgłębsze doliny.

Na żadnym miejscu nie ma go więcej

niż w innym.

Obłok równie bezwzględnie

przywalony jest niebem co grób.

Kret równie wniebowzięty

jak sowa chwiejąca skrzydłami.

Rzecz, która spada w przepaść,

spada z nieba w niebo.

Sypkie, płynne, skaliste, rozpłomienione i lotne

połacie nieba, okruszyny nieba,

podmuchy nieba i sterty.

Niebo jest wszechobecne

nawet w ciemnościach pod skórą.

 

Zjadam niebo, wydalam niebo.

Jestem pułapka w pułapce,

zamieszkiwanym mieszkańcem,

obejmowanym objęciem,

pytaniem w odpowiedzi na pytanie.

 

Podział na ziemię i niebo

to nie jest właściwy sposób

mysŀenia o tej całości.

Pozwala tylko przeżyć

pod dokładniejszym adresem,

szybszym do znalezienia,

jeślibym była szukana.

Moje znaki szczególne

to zachwyt i rozpacz.

  

 

THE SUICIDE’S ROOM

I'll bet you think the room was empty.
Wrong. There were three chairs with sturdy backs.
A lamp, good for fighting the dark.
A desk, and on the desk a wallet, some newspapers.
A carefree Buddha and a worried Christ.
Seven lucky elephants, a notebook in a drawer.
You think our addresses weren't in it?

 

No books, no pictures, no records, you guess?
Wrong. A comforting trumpet poised in black hands.
Saskia and her cordial little flower.
Joy the spark of gods.
Odysseus stretched on the shelf in life-giving sleep
after the labors of Book Five.
The moralists
with the golden syllables of their names
inscribed on finely tanned spines.
Next to them, the politicians braced their backs.

 

No way out? But what about the door?
No prospects? The window had other views.
His glasses
lay on the windowsill.
And one fly buzzed---that is, was still alive.

 

You think at least the note tell us something.
But what if I say there was no note---
and he had so many friends, but all of us fit neatly
inside the empty envelope propped up against a cup.

   Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Pokój samobójcy

 

Myślicie pewnie, że pokój był pusty.

A tam trzy krzesła z mocnym oparciem.

Tam lampa dobra przeciw ciemności.

Biurko, na biurku portfel, gazety.

Budda niefrasobliwy, Jezus frasobliwy.

Siedem słoni na szczęście, a w szufladzie notes.

Myślicie, że tam naszych adresów nie było?

 

Brakło, myślicie, książek, obraz w i płyt?

A tam pocieszaj ca trąbka w czarnych rękach.

Saskia z serdecznym kwiatkiem.

Rado iskra bogów.

Odys na płce w życiodajnym nie

po trudach pice ni piątej.

Moraliści,

nazwiska wypisane złotymi zgłoskami

na pięknie garbowanych grzbietach.

Politycy tu obok trzymali się prosto.

 

I nie bez wyjścia, chociażby przez drzwi,

nie bez widok w, chociażby przez okno,

wydawał się ten pokój.

Okulary do spoglądania w dal leżały na parapecie.

Brzęczała jedna mucha, czyli żyła jeszcze.

 

Myślicie, że przynajmniej list wyjaśniał coś.

A jeżeli wam powiem, że listu nie było –

i tylu nas - przyjaciół, a wszyscy się pomieścili

W pustej kopercie opartej o szklankę.

 

 

 

Quarto do suicida

 

 

Vocęs devem achar, sem dúvida, que o quarto esteve vazio.
Mas lá havia tręs cadeiras de encosto firmes.
Uma boa lampada para afastar a escuridăo.
Uma mesa, sobre a mesa uma carteira, jornais.
Buda sereno, Jesus doloroso,
sete elefantes para boa sorte, e na gaveta - um caderno.
Vocęs acham que nele năo estavam nossos endereços?

 

 

Acham que faltavam livros, quadros ou discos?
Mas da parede sorria Saskia com sua flor cordial,
Alegria, a faísca dos deuses,
a corneta consolatória nas măos negras.
Na estante, Ulisses repousando
depois dos esforços do Canto Cinco.
Os rnoralistas,
seus nomes em letras douradas
nas lindas lombadas de couro.
Os políticos ao lado, muito retos.

 

 

E năo era sem saída este quarto,
aos menos pela porta,
nem sem vista, ao menos pela janela.
Binóculos de longo alcance no parapeito.
Uma mosca zumbindo - ou seja, ainda viva.

 

 

Acham entăo que talvez uma carta explicava algo.
Mas se eu disser que năo havia carta nenhuma -
eramos tantos, os amigos, e todos coubemos
dentro de um envelope vazio encostado num copo.

 

 

Pokój samobójcy

 

Myślicie pewnie, że pokój był pusty.

A tam trzy krzesła z mocnym oparciem.

Tam lampa dobra przeciw ciemności.

Biurko, na biurku portfel, gazety.

Budda niefrasobliwy, Jezus frasobliwy.

Siedem słoni na szczęście, a w szufladzie notes.

Myślicie, że tam naszych adresów nie było?

 

Brakło, myślicie, książek, obraz w i płyt?

A tam pocieszaj ca trąbka w czarnych rękach.

Saskia z serdecznym kwiatkiem.

Rado iskra bogów.

Odys na płce w życiodajnym nie

po trudach pice ni piątej.

Moraliści,

nazwiska wypisane złotymi zgłoskami

na pięknie garbowanych grzbietach.

Politycy tu obok trzymali się prosto.

 

I nie bez wyjścia, chociażby przez drzwi,

nie bez widok w, chociażby przez okno,

wydawał się ten pokój.

Okulary do spoglądania w dal leżały na parapecie.

Brzęczała jedna mucha, czyli żyła jeszcze.

 

Myślicie, że przynajmniej list wyjaśniał coś.

A jeżeli wam powiem, że listu nie było –

i tylu nas - przyjaciół, a wszyscy się pomieścili

W pustej kopercie opartej o szklankę.

  

 

PORTRAIT OF A WOMAN

She must be a variety.
Change so that nothing will change.
It's easy, impossible, tough going, worth a shot.
Her eyes are, as required, deep, blue, gray,
dark merry, full of pointless tears.
She sleeps with him as if she's first in line or the only one on earth.
She'll bear him four children, no children, one.
Naive, but gives the best advice.
Weak, but takes on anything.
A screw loose and though as nails.
Curls up with Jasper or Ladies'Home Journal.
Can't figure out this bolt and builds a bridge.
Young, young as ever, still looking young.
Holds in her hand a baby sparrow with a broken wing,
her own money for some trip far away,
a meat cleaver, a compress, a glass of vodka.
Where's she running, isn't she exhausted.
Not a bit, a little, to death, it doesn't matter.
She must love him, or she's just plain stubborn.
For better, for worse, for heaven's sake.

       Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Portret kobiecy

 

Musi być do wyboru,
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.

 

 

. TRUE LOVE

True love. Is it normal,
is it serious, is it practical?
What does the world get from two people
who exist in a world of their own?

Placed on the same pedestal for no good reason,
drawn randomly from millions, but convinced
it had to happen this way--in reward for what? For nothing.
The light descends from nowhere.
Why on these two and not others?
Doesn't this outrage justice? Yes it does.
Doesn't it disrupt our painstakingly erected principles,
and cast the moral from the peak? Yes on both accounts.

Look at the happy couple.
Couldn't they at least try to hide it,
fake a little depression for their friends' sake!
Listen to them laughing--it's an insult.
The language they use--deceptively clear.
And their little celebrations, rituals,
the elaborate mutual routines--
it's obviously a plot behind the human race's back!

It's hard even to guess how far things might go
if people start to follow their example.
What could religion and poetry count on?
What would be remembered? what renounced?
Who'd want to stay within bounds?

True love. Is it really necessary?
Tact and common sense tell us to pass over it in silence,
like a scandal in Life's highest circles.
Perfectly good children are born without its help.
It couldn't populate the planet in a million years,
it comes along so rarely.

Let the people who never find true love
keep saying that there's no such thing.

Their faith will make it easier for them to live and die.

    Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Miłość szczęśliwa

 

Miłość szczęśliwa.Czy to jest normalne,czy to poważne, czy to pożyteczne -

 

co świat ma z dwojga ludzi, którzy nie widzą świata?

 

Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi, pierwsi lepsi z miliona, ale przekonani,

 

że tak stać się musiało- w nagrodę za co?za nic;

 

światło pada znikąd- dlaczego właśnie na tych, a nie na innych?

 

Czy to obraża sprawiedliwość?Tak

 

Czy narusza troskliwie piętrzone zasady, strąca ze szczytu morał?Narusza i strąca.

 

 

Spójrzcie na tych szczęśliwych:gdyby się chociaż maskowali trochę,

 

udawali zgnębienie krzepiąc tym przyjaciół!

 

Słuchajcie jak się śmieją- obraźliwie, jakim językiem mówią- zrozumiałym na pozór.

 

A te ich ceremonie, ceregiele, wymyślne obowiązki względem siebie-

 

wygląda to na zmowę za plecami ludzkości!

 

 

Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło, gdyby ich przykład dał się naśladować.

 

Na co liczyć by mogły religie, poezje, o czym by pamiętano, czego zaniechano, kto by chciał zostac w kręgu.

 

 

Miłość szczęśliwa.Czy to jest konieczne?Takt i rozsądek każą myśleć o niej jak o skandalu z wysokich sfer Życia.

 

Wspaniałe dziatki rodzą się bez jej pomocy.Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi,

 

zdarza się przecież rzadko.

 

Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej twierdzą,że nigdzie nie ma miłośći szczęśliwej.

 

Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać.

 

 

. UNDER ONE SMALL STAR

 

My apologies to chance for calling it necessity.
My apologies to necessity if I'm mistaken, after all.
Please, don't be angry, happiness, that I take you as my due.

May my dead be patient with the way my memories fade.

My apologies to time for all the world I overlook each second.

My apologies to past loves for thinking that the lates is the first.

Frogive me, open wounds, for pricking my finger.

I apologize for my record of minutes to those who cry from the depths.

I apologize to those who wait in railway stations for being asleep today at five a.m.

Pardon me, hounded hope, for laughing from time to time.

Pardon me, deserts, that I don't rush to you bearing a spoonful of water.

And you, falcon, unchanging year after year, always in the same cage,

your gaze always fixed on the same point in space,

forgive me, even if it turns out you were stuffed.

My apologies to the felled tree for the table's four legs.

My apologies to great questions for small answers.

Truth, please don't pay me much attention.

Dignity, please be magnanimous.

Bear with me, O mystery of existence, as I pluck the occasional thread from your train.

Soul, don't take offence that I've only got you now and then.

My apologies to everything that I can't be everywhere at once.

My apologies to everyone that I can't be each woman and each man.

I know I won't be justified as long as I live,

since I myself stand in my own way.

Don't bear me ill will, speech, that I borrow weighty words,

then labour heavily so that they may seem light.

 

      Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

 

Pod jedną gwiazdką

 

Przepraszam przypadek, że nazywam go koniecznością

Przepraszam koniecznośc, jeśli jednak się mylę.

Niech się nie gniewa szczęście, że biorę je jak swoje.

Niech mi zapomną umarli, że ledwie tlą się w pamięci.

Przepraszam czas za mnogość przeoczonego świata na sekundę.

Przepraszam dawną miłość, że nową uważam za pierwszą.

Wybaczcie mi, daleki wojny, że noszę kwiaty do domu.

Wybaczcie, otwarte rany, że kłuję się w palec.

Przepraszam wołających z otchłani za płytę z menuetem.

Przepraszam ludzi na dworcach za sen o piatej rano.

Daruj, szczuta nadziejo, że śmieję się czasem.

Darujcie mi, pustynie, że z łyżką wody nie biegnę.

I ty, jastrzębiu, od lat ten sam, w tej samej klatce,

zapatrzony bez ruchu zawsze w ten sam punkt,

odpuść mi, nawet gdybyś był ptakiem wypchanym.

Przepraszam ścięte drzewo za cztery nogi stołowe.

Przepraszam wielkie pytania za małe odpowiedzi.

Prawdo, nie zwracaj na mnie zbyt bacznej uwagi.

Powago, okaż mi wspaniałomyślność.

ścierp, tajemnico bytu, że nie mogę być wszędzie.

Przepraszam wszystkich, że nie mogę być każdym i każdą.

Wiem, że póki żyję, nic mnie nie usprawiedliwia,

ponieważ sama sobie stoję na przeszkodzie.

Nie miej mi za złe, mowo, że pożyczam patetycznych słów,

a potem trudu dokładam, żeby wydały się lekkie.

 

 

ANY CASE

 

It could have happened.
It had to happen.
It happened earlier. Later.
Nearer. Father off.
It happened, but not to you.

You were saved because you were the first.
You were saved because you were the last.
Alone. With others.
On the right. On the left.
Because it was raining. Because of the shade.
Because the day was sunny.

You were in luck - there was a forest.
You were in luck - there were no trees.
You were in luck - a rake, a hook, a beam, a brake,
a jamb, a turn, a quarter inch, an instant.
You were in luck - just then a straw went floating by.

As a result, because, although, despite.
What would have happened if a hand, a foot,
within an inch, a hairsbreadth from
an unfortunate coincidence

So you're here? Still dizzy from another dodge, close shave,
reprieve?
One hole in the net and you slipped through?
I couldn't be more shocked or speechless.
Listen,
how your hear pounds inside of me.

      Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Wszelki wypadek

 

 

Zdarzyc sie moglo.

Zdarzyc sie musialo.

Zdarzylo sie wczesniej. Pozniej. Blizej. Dalej. Zdarzylo sie nie tobie.

 

Ocalales, bo byles pierwszy.

Ocalales, bo byles ostatni.

Bo sam. Bo ludzie. Bo w lewo. Bo w prawo.

Bo padal deszcz. Bo padal cien.

Bo panowala sloneczna pogoda.

 

Na szczescie tam byl las.

Na szczescie nie bylo drzew.

Na szczescie szyba, hak, belka, hamulec, framuga, zakret, milimetr, sekunda.

 

Na szczescie brzytwa plywala po wodzie.

Wskutek, poniewaz, a jednak, pomimo, co by to bylo, gdyby reka, noga,

o krok, o wlos

od zbiegu okolicznosci.

 

Wiec jestes? Prosto z uchylonej jeszcze chwili? Siec byla jednooka, a ty przez to oko?

Nie umiem sie nadziwic, namilczec sie temu. Posluchaj,

jak mi predko bije twoje serce.

 

 

RUBENS' WOMEN

 

 

 

Titanettes, female fauna,
naked as the rumbling of barrels.
They roost in trampled beds,
asleep, with mouths agape, ready to crow.
Their pupils have fled into flesh
and sound the glandular depths
from which yeast seeps into their blood.

 

Daughters of the Baroque. Dough
thickens in troughs, baths steam, wines blush,
cloudy piglets careen across the sky,
triumphant trumpets neigh the carnal alarm.

 

O pumpkin plump! 0 pumped-up corpulence
inflated double by disrobing
and tripled by your tumultuous poses!
O fatty dishes of love!

 

Their skinny sisters woke up earlier,
before dawn broke and shone upon the painting.
And no one saw how they went single file
along the canvas's unpainted side.

 

Exiled by style. Only their ribs stood out.
With birdlike feet and palms, they strove
to take wing on their jutting shoulder blades.

 

The thirteenth century would have given them golden haloes.
The twentieth, silver screens.
The seventeenth, alas, holds nothing for the unvoluptuous.

 

For even the sky bulges here
with pudgy angels and a chubby god -
thick-whiskered Phoebus, on a sweaty steed,
riding straight into the seething bedchamber.

 

     Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

KOBIETY RUBENSA

 

Waligórzanki, żeńska fauna,
jak łoskot beczek nagie.
Gnieżdżą się w stratowanych łożach,
śpią z otwartymi do piania ustami.
Źrenice ich uciekły w głąb
i penetrują do wnętrza gruczołów,
z których się drożdże sączą w krew.

 

Córy baroku. Tyje ciasto w dzieży,
parują łaźnie, rumienią się wina,
cwałują niebem prosięta obłoków,
rżą trąby na fizyczny alarm.

 

O rozdymione, o nadmierne
i podwojone odrzuceniem szaty,
i potrojone gwałtownością pozy
tłuste dania miłosne!

 

Ich chude siostry wstały wcześniej,
zanim się rozwidniło na obrazie.
I nikt nie widział, jak gęsiego szły
po nie zamalowanej stronie płótna.

 

Wygnanki stylu. Żebra przeliczone,
ptasia natura stóp i dłoni.
Na sterczących łopatkach próbują ulecieć.

 

Trzynasty wiek dałby im złote tło.
Dwudziesty - dałby ekran srebrny.
Ten siedemnasty nic dla płaskich nie ma.

 

Albowiem nawet niebo jest wypukłe,
wypukli aniołowie i wypukły bóg -
Febus wąsaty, który na spoconym
rumaku wjeżdża do wrzącej alkow

 

About this poem, see this page

 

L'ombra

La mia ombra e' come un buffone
dietro la regina. Quando lei si alza,
il buffone sulla parete balza
e sbatte nel soffitto col testone.

Il che forse a suo modo duole
nel mondo bidimensionale.
Forse al buffone non va la mia corte
e preferirebbe un diverso ruolo.

La regina si sporge dal balcone
e dal balcone lui si butta giu'.
Cosi' hanno diviso ogni azione,
pero' a uno ne tocca assai di piu'.

Si e' preso, il merlo, i gesti liberali,
il pathos con la sua impudenza
e tutto cio' per cui non ho la forza
- corona, scettro, mantello regale.

Lieve saro', ah, nell'agitare il braccio,
ah, lieve nel voltare indietro il capo,
sire, nell'ora del nostro commiato,
sire, alla stazione ferroviaria.

Sire, in quel momento sara' il buffone
a sdraiarsi sui binari della stazione.

Cień

Mój cień jak błazen za królową.
Kiedy królowa z krzesła wstanie,
błazen nastroszy się na ścianie
i stuknie w sufit głupią głową.

Co może na swój sposób boli
w dwuwymiarowym świecie. Może
błaznowi źle na moim dworze
i wolałby się w innej roli.

Królowa z okna się wychyli
a błazen z okna skoczy w dół
Tak każdą czynność podzielili
ale to nie jest pół na pół.

Ten prostak wziął na siebie gesty,
patos i cały jego bezwstyd,
to wszystko, na co nie mam sił
-koronę, berło, płaszcz królewski.

Będę, ach lekka w ruchu ramion,
ach lekka w odwróceniu głowy,
królu przy naszym pożegnaniu
na stacji kolejowej.

Królu to błazen o tej porze,
królu, położy się na torze.

 

EPITAPH


Here lies, oldfashioned as parentheses,
the authoress of verse. Eternal rest
was granted her by earth, although the corpse
had failed to join the avant-garde, of course.
The plain grave? There's poetic justice in it,
this ditty-dirge, the owl, the meek cornflower
Passerby, take your PC out, press "POWER",
think on Szymborska's fate for half a minute.

    Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Nagrobek

Tu leży staroświecka jak przecinek
autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek
raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup
nie należał do żadnej z literackich grup.
Ale też nic lepszego nie ma na mogile
oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy,
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.

 

 

COLORATURA

Poised beneath a twig-wigged tree,
she spills her sparkling vocal powder:
slippery sound slivers, silvery
like spider's spittle, only louder.

Oh yes, she Cares (with a high C)
for Fellow Humans (you and me);
for us she'll twitter nothing bitter;
she'll knit her fitter, sweeter glitter;
her vocal chords mince words for us
and crumble croutons, with crisp crunch
(lunch for her little lambs to munch)
into a cream-filled demitasse.

But hark! It's dark! Oh doom too soon!
She's threatened by the black bassoon!
It's hoarse and coarse, it's grim and gruff,
it calls her dainty voice's bluff -
Basso Profondo, end this terror,
do-re-mi mene tekel et cetera!

You want to silence her, abduct her
to our chilly life behind the scenes?
To our Siberian steppes of stopped-up sinuses,
frogs in all throats, eternal hems and haws,
where we, poor souls, gape soundlessly
like fish? And this is what you wish?

Oh nay! Oh nay! Though doom be nigh,
she'll keep her chin and pitch up high!
Her fate is hanging by a hair
of voice so thin it sounds like air,
but that's enough for her to take
a breath and soar, without a break,

chandelierward; and while she's there,
her vox humana crystal-clears
the whole world up. And we're all ears.

 

  Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Koloratura

 

Stoi pod peruczką drzewa,
na wieczne rozsypanie śpiewa
zgłoski po włosku, po srebrzystym
i cienkim jak pajęcza wydzielina.

Człowieka przez wysokie C
kocha i zawsze kochać chce,
dla niego w gardle ma lusterka,
trzykrotnie słówek ćwiartki ćwierka
i drobiąc grzanki do śmietanki
karmi baranki z filiżanki
filutka z filigranu.

Ale czy dobrze słyszę? Biada!
Czarny się fagot do niej skrada.
Ciężka muzyka na kruczych brwiach
porywa, łamie ją wpół ach -
Basso Profondo, zmiłuj się,
doremi mane thekel fares!

Chcesz, żeby zmilkła? Uwieść ją
w zimne kulisy świata? W krainę
chronicznej chrypki? W Tartar kataru?
Gdzie wiekuiste pochrząkiwanie?
Gdzie poruszają się pyszczki rybie
dusz nieszczęśliwych? Tam?

O nie! O nie! W godzinie złej
Nie trzeba spadać z miny swej!
Na włosie przesłyszanym w głos
tylko się chwilkę chwieje los,
tyle, by mogła oddech wziąć
i echem się pod sufit wspiąć,
gdzie wraca w kryształ vox kumana
i brzmi jak światłem zasiał.

 

 

THE RAILROAD STATION

My nonarrival in the city of N.
took place on the dot.

You'd been alerted
in my unmailed letter.

You were able not to be there
at the agreed-upon time.

The train pulled up at Platform 3.
A lot of people got out.

My absence joined the throng
as it made its way toward the exit.

Several women rushed
to take my place
in all that rush.

Somebody ran up to one of them.
I didn't know him,
but she recognized him
immediately.

While they kissed
with not our lips,
a suitcase disappeared,
not mine.

The railroad station in the city of N.
passed its exam
in objective existence
with flying colors.

The whole remained in place.
Particulars scurried
along the designated tracks.

Even a rendezvous
took place as planned.

Beyond the reach
of our presence.

In the paradise lost
of probability.

Somewhere else.
Somewhere else.
How these little words ring.

   Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Dworzec

 

Nieprzyjazd mój do miasta N.
odbył się punktualnie.

Zostałeś uprzedzony
niewysłanym listem.

Zdążyłeś nie przyjść
w przewidzianej porze.

Pociąg wjechał na peron trzeci.
Wysiadło dużo ludzi.

Uchodził w tłumie do wyjścia
brak mojej osoby.

Kilka kobiet zastąpiło mnie
pośpiesznie
w tym pospiechu.

Do jednej podbiegł
ktoś nie znany mi,
ale ona rozpoznała go
natychmiast.

Oboje wymienili
nie nasz pocałunek,
podczas czego zginęła
nie moja walizka.

Dworzec w mieście N.
dobrze zdał egzamin
z istnienia obiektywnego.

Całość stała na swoim miejscu.
Szczegóły poruszały się
po wyznaczonych torach.

Odbyło się nawet
umówione spotkanie.

Poza zasięgiem
naszej obecności.

W raju utraconym
prawdopodobieństwa.

Gdzie indziej.
Gdzie indziej.
Jak te słówka dźwięczą.

 

 

THE TOWER OF BABEL

 

"What time is it?" "Oh yes, I'm so happy;
all I need is a little bell round my neck
to jingle over you while you're asleep."
"Didn't you hear the storm? The north wind shook
the walls; the tower gate, like a lion's maw,
yawned on its creaking hinges." "How could you
forget? I had on that plain gray dress
that fastens on the shoulder." "At that moment,
myriad exploswns shook the sky." "How could I
come in? You weren't alone, affer all." "I glimpsed
colors older than sight itself" "Too bad
you can't promise me." "You're right, it must have been
a dream." "Why all these lies; why do you call me
by her name; do you still love her?" "Of course,
I want you to stay with me." "I can't
complain. I should have guessed myself."
"Do you still think about him?" "But I'm not crying."
"That's all there is?" "No one but you."
"At least you're honest." "Don't worry,
I'm leaving town." "Don't worry,
I'm going." "You have such beautiful hands."
"That's ancient historv; the blade went through,
but missed the bone." "Never mind, darling,
never mind." "I don't know
what time it is, and I don't care.

     Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Na wieży Babel

 

 

- Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa,

i brak mi tylko dzwoneczka u szyi,

który by brzęczał nad Tobą, gdy śpisz.

- Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr,

wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą

na skrzypiących zawiasach. - Jak to, zapomniałeś?

Miałam na sobie zwykłą szarą suknię

spinaną na ramieniu. - I natychmiast potem

niebo pękło w stubłysku. - Jakże mogłam wejść,

przecież nie byłeś sam. - Ujrzałem nagle

kolory sprzed istnienia wzroku. - Szkoda,

że nie możesz mi przyrzec. - Masz słuszność,

widocznie to był sen. - Dlaczego kłamiesz,

dlaczego mówisz do mnie jej imieniem,

kochasz ją jeszcze? - O tak, chciałbym,

żebyś została ze mną. - Nie mam żalu,

powinnam była domyślić się tego.

- Wciąż myślisz o nim? - Ależ ja nie płaczę.

- I to juź wszystko? - Nikogo jak ciebie.

- Przynajmniej jesteś szczera. - Bądź spokojny,

wyjadę z tego miasta. - Bądź spokojna,

odejdę stąd. - Masz takie piękne ręce.

- To stare dzieje, ostrze przeszło

nie naruszając kości. - Nie ma za co,

mój drogi, nie ma za co. - Nie wiem

i nie chcę wiedzieć, która to godzina.

 

 

Letters of the Dead

 

We read the letters of the dead like puzzled gods –
gods nevertheless, because we know what happened later.
We know what money wasn’t repaid,
the widows who rushed to remarry.
Poor, unseeing dead,
deceived, fallible, toiling in solemn foolery.
We see the signs made behind their backs,
catch the rustle of ripped-up wills.
They sit there before us, ridiculous
as things perched on buttered bread,
or fling themselves after whisked-away hats.
Their bad taste – Napoleon, steam and electricity,
deadly remedies for curable diseases,
the foolish apocalypse of St. John,
the false paradise on earth of Jean-Jacques . . .
Silently, we observe their pawns on the board
– but shifted three squares on.
Everything they foresaw has happened quite differently,
or a little differently – which is the same thing.
The most fervent stare trustingly into our eyes;
by their reckoning, they’ll see perfection there.

Translated by Vuyelwa Carlin.

 

 Listy umarłych

 

Czytamy listy umarłych jak bezradni bogowie,

ale jednak bogowie, bo znamy późniejsze daty.

Wiemy, które pieniądze nie zostały oddane.

Za kogo prędko za mąż powychodziły wdowy.

Biedni umarli, zaślepieni umarli,

oszukiwani, omylni, niezgrabnie zapobiegliwi.

Widzimy miny i znaki robione za ich plecami.

łowimy uchem szelest dartych testamentów.

Siedzą przed nami śmieszni jak na bułkach z masłem

albo rzucają się w pogoń za zwianymi z głów kapeluszami/

Ich zły gust, Napoleon, para i elektryczność,

ich zabójcze kuracje na uleczalne choroby,

niemądra apokalipsa według św. Jana,

fałszywy raj według Jana Jakuba...

Obserwujemy w milczeniu ich pionki na szachownicy

tyle że przesunięte o trzy pola dalej.

Wszystko, co przewidzieli, wypadło zupełnie inaczej,

albo trochę inaczej, czyli także zupełnie inaczej.

Najgorliwsi wpatrują się nam ufnie w oczy,

bo wyszło im z rachunku, że ujrzą w nich doskonałość.

 

 

TRAVEL ELEGY

 

 

Everything's mine but just on loan,
nothing for the memory to hold,
though mine as long as I look.

Memories come to mind like excavated statues
that have misplaced their heads.

From the town of Samokov, only rain
and more rain.

Paris from Louvre to fingernail
grows web-eyed by the moment.

Boulevard Saint-Martin: some stairs
leading into a fadeout.

Only a bridge and a half
from Leningrad of the bridges.

Poor Uppsala, reduced to a splinter
of its mighty cathedral.

Sofia's hapless dancer,
a form without a face.

Then separately, his face without eyes;
separately again, eyes with no pupils,
and, finally, the pupils of a cat.

A Caucasian eagle soars
above a reproduction of a canyon,
the fool's gold of the sun,
the phony stones.

Everything's mine but just on loan,
nothing for the memory to hold,
though mine as long as I look.

Inexhaustible, unembraceable,
but particular to the smallest fiber,
grain of sand, drop of water -
landscapes.

I won't retain one blade of grass
as it's truly seen.

Salutation and farewell
in a single glance.

For surplus and absence alike,
a single motion of the neck.

    Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Elegia podróżna

 

Wszystko moje, nic własnością,

nie własnością dla pamięci,

a moje dopóki patrzę.

Ledwie wspomniane, już niepewne,

Boginie swoich słów.

 

Z miasta Samokow tylko deszcz

i nic prócz deszczu.

 

Paryż od Luwru do paznokcia

bielmem zachodzi.

 

Z bulwaru Saint-Martin zostały schodki

i wiodą do zaniku.

 

Nic więcej niż półtora mostu

w Leningradzie mostowym.

 

Biedna Uppsala

z odrobiną wielkiej katedry.

 

Nieszczęsny tancerz sofijski,

ciało bez twarzy.

 

Osobno jego twarz bez oczu,

osobno jego oczy bez źrenic,

osobno źrenice kota.

 

Kaukaski orzeł szybuje

nad rekonstrukcją wąwozu,

złoto słońca nieszczere

i fałszywe kamienie.

 

Wszystko moje, nic własnością,

nie własnością dla pamięci,

a moje dopóki patrzę.

 

Nieprzebrane, nieobjęte,

a poszczególne aż do włókna,

ziarnka piasku, kropli wody

- krajobrazy.

 

Nie uchowam ani źdźbła

w jego pełnej widzialności.

 

Powitanie z pożegnaniem

w jednym spojrzeniu.

 

Dla nadmiaru i dla braku

jeden ruch szyi.

 

Vestiario

 

Ti togli, ci togliamo, vi togliete
cappotti, giacche, gilč, camicette

di lana, di cotone, di terital,
gonne, calzoni, calze, biancheria,
posando, appendendo, gettando su
schienali di sedie, ante di paraventi;
per adesso, dice il medico, nulla di serio
si rivesta, riposi, faccia un viaggio,
prenda nel caso, dopo pranzo, la sera,
torni fra tre mesi, sei, un anno,
vedi, e tu pensavi, e noi temevamo,
e voi supponevate, e lui sospettava;
č giŕ ora di allacciare con mani ancora tremanti
atringhe, automatici, cerniere, fibbie,
cinture, bottoni, cravatte, colletti
e da maniche, borsette, tasche, tirar fuori
-sgualcita, a pois, a righe, a fiori, a scacchi- la sciarpa
riutilizzabile per protratta scadenza.

 

 

Odzież

 Zdejmujesz, zdejmujemy, zdejmujecie
płaszcze, żakiety, marynarki, bluzki
z wełny, bawełny, elanobawełny,
spódnice, spodnie, skarpetki, bieliznę,
kładąc, wieszając, przerzucając przez
oparcia krzeseł, skrzydła parawanów;
na razie, mówi lekarz, to nic poważnego,
proszę się ubrać, odpocząć, wyjechać,
zażywać w razie gdyby, przed snem, po jedzeniu,
pokazać się za kwartał, za rok, za półtora;
widzisz, a ty myślałeś, a myśmy się bali,
a wyście przypuszczali, a on podejrzewał;
czas już wiązać, zapinać drżącymi rękami
sznurowadła, zatrzaski, suwaki, klamerki,
paski, guziki, krawaty, kołnierze
i wyciągać z rękawów, z torebki, z kieszeni
wymięty, w kropki, w paski, w kwiatki, w kratkę szalik
o przedłużonej nagle przydatności.

 

 

 

Riso

La ragazzina che ero
la conosco, ovviamente.
Ho qualche fotografia
della sua breve vita.
Provo un'allegra pieta'
per un paio di poesiole.
Ricordo alcuni fatti.

 

Ma,
perche' chi e' qui con me
rida e mi abbracci
rammento solo una storiella:
l'amore infantile
di quella bruttina.

 

Racconto
di com'era innamorata di uno studente,
cioe' voleva
che lui la guardasse.

 

Racconto
come gli corse incontro
con una benda sulla testa sana,
perche', ahime, ah, le chiedesse
cos'era successo.

 

Buffa piccina.
Come poteva sapere
che anche la disperazione da' benefici
se si ha la fortuna
di vivere piu' a lungo.

 

Le paghero' un dolcetto,
le paghero' il cinema.
Vattene, non ho tempo.

 

Eppure vedi
che la luce e' spenta.
Certo capisci
che la porta e' chiusa.
Non scuotere la maniglia -
quello che ha riso,
quello che mi ha abbracciato,
non e' il tuo studente.

 

Faresti meglio a tornare
da dove sei venuta.
Non ti devo nulla,
donna qualunque,
che sa solo
quando
tradire un segreto altrui.

 

Non guardarci cosi'
con quei tuoi occhi
troppo aperti,
come gli occhi dei morti.

 

Śmiech

Dziewczynka, którą byłam -
znam ją, oczywiście.
Mam kilka fotografii
z jej krótkiego życia.
Czuję wesołą litość
dla paru wierszyków.
Pamiętam kilka zdarzeń.

Ale,
żeby ten, co jest tu ze mną,
roześmiał się i objął mnie,
wspominam tylko jedną historyjkę;
dziecinną miłość
tej małej brzyduli.

Opowiadam,
jak kochała się w studencie,
to znaczy chciała,
żeby spojrzał na nią.

Opowiadam,
jak mu wybiegła naprzeciw
z bandażem na zdrowej głowie,
żeby chociaż, och, zapytał,
co się stało.

Zabawna mała.
Skądże mogła wiedzieć,
że nawet rozpacz przynosi korzyści,
jeżeli dobrym trafem
pożyje się dłużej.

Dałabym jej na ciastko.
Dałabym jej na kino.
Idź sobie, nie mam czasu.

No przecież widzisz,
że światło zgaszone.
Chyba rozumiesz,
że zamknięte drzwi.
Nie szarp za klamkę -
ten, co się roześmiał,
ten, co mnie objął,
to nie jest twój student.

Najlepiej, gdybyś wróciła,
skąd przyszłaś.
Nic ci nie jestem winna,
zwyczajna kobieta,
która tylko we
kiedy
zdradzić cudzy sekret.

Nie patrz tak na nas
tymi swoimi oczami
zanadto otwartymi,
jak oczy umarłych.

 

.

HOMBRES EN EL PUENTE

  

Extrańo planeta y extrańas las gentes que aquí viven.
Sucumben al tiempo, pero sin querer admitirlo.
Tienen sus trucos para expresar su desacuerdo.
Crean imágenes como por ejemplo ésta:

Nada de particular a primera vista.
Se ve el agua.
Se ve una de sus orillas.
Se ve una piragua que avanza penosamente río arriba.
Se ve un puente sobre el agua y se ven hombres en el puente.
Los hombres aprietan visiblemente el paso,
porque comienza a azotarlos la lluvia
que cae de una nube oscura.

Pero ya no sucede nada más.
La nube no cambia de color ni de forma.
La lluvia no arrecia ni amaina.
La piragua navega sin moverse.
Los hombres del puente corren
hacia donde antes corrían.

Imposible evitar un comentario.
No se trata de un cuadro inocente.
Aquí el tiempo ha sido detenido.
Se han obviado sus leyes.
Se le ha privado de influencia en el curso de los acontecimientos.
Ha sido menospreciado y ha sido ultrajado.

A causa de un rebelde,
un tal Hiroshige Utagawa
(individuo que, por cierto,
expiró como es debido hace ya mucho tiempo),
el tiempo ha tropezado y ha caído al suelo.

Tal vez se trate de una travesura sin importancia,
un exceso a escala de apenas un par de galaxias,
no obstante y por si acaso
ańadamos lo siguiente:

Aquí suele ser de buen tono
valorar en mucho este cuadro,
admirarlo con emoción desde hace generaciones.

Hay quienes van más lejos.
Incluso oyen el rumor de la lluvia,
sienten las frías gotas en la espalda y en la nuca,
miran el puente y a los hombres
como si se vieran allí retratados,
en esa carrera que nunca llega al fin
de un camino sin fin eternamente por recorrer,
y en su desfachatez creen
que en realidad así es.

 

 

LUDZIE NA MOŚCIE

Dziwna planeta i dziwni na niej ci ludzie.
Ulegają czasowi, ale nie chcą go uznać.
Mają sposoby, żeby swój sprzeciw wyrazić.
Robią obrazki jak na przykład ten:
 
Nic szczególnego na pierwszy rzut oka.
Widać wodę.
Widać jeden z jej brzegów.
Widać czółno mozolnie płynące pod prąd.
Widać nad wodą most i widać ludzi na moście.
Ludzie wyraźnie przyśpieszają kroku,
bo właśnie z ciemnej chmury
zaczął deszcz ostro zacinać.
 
Cała rzecz w tym, że nic nie dzieje się dalej.
Chmura nie zmienia barwy ani kształtu.
Deszcz ani się nie wzmaga, ani nie ustaje.
Czółno płynie bez ruchu.
Ludzie na moście biegną
ściśle tam, co przed chwilą.
 
Trudno tu obejść się bez komentarza:
To nie jest wcale obrazek niewinny.
Zatrzymano tu czas.
Przestano liczyć się z prawami jego.
Pozbawiono go wpływu na rozwój wypadków.
Zlekceważono go i znieważono.
 
Za sprawą buntownika
jakiegoś Hiroshige Utagawy,
(istoty, która zresztą
dawno i jak należy minęła),
czas potknąl się i upadł.
 
Może to tylko psota bez znaczenia,
wybryk na skalę paru zaledwie galaktyk,
na wszelki jednak wypadek
dodajmy, co następuje:
 
Bywa tu w dobrym tonie
wysoko sobie cenić ten obrazek,
zachwycać się nim i wzruszać od pokoleń.
 
Są tacy, którym i to nie wystarcza.
Slyszą nawet szum deszczu,
czują chłód kropel na karkach i plecach,
patrzą na most i ludzi,
jakby widzieli tam siebie,
w tym samym biegu nigdy nie dobiegającym
drogą bez końca, wiecznie do odbycia
i wierzą w swoim zuchwalstwie,
że tak jest rzeczywiście.

 

 

A Great Man's House

It was written in marble in golden letters:
here a great man lived and worked and died.
He laid the gravel for these paths personally.
This bench — do not touch — he chiseled by himself
   out of stone.
And — careful, three steps — we're going inside.

He made it into the world at just the right time.
Everything that had to pass, passed in this house.
Not in a high rise,
not in square feet, furnished yet empty,
amidst unknown neighbors,
on some fifteenth floor,
where it's hard to drag school field trips.

In this room he pondered,
in this chamber he slept,
and over here he entertained guests.
Portraits, an armchair, a desk, a pipe, a globe, a flute,
a worn-out rug, a sun room.
From here he exchanged nods with his tailor and
   shoemaker
who custom made for him.

This is not the same as photographs in boxes,
dried out pens in a plastic cup,
a store-bought wardrobe in a store-bought closet,
a window, from which you can see clouds better
   than people.

Happy? Unhappy?
That's not relevant here.
He still confided in his letters,
without thinking they would be opened on their
   way.
He still kept a detailed and honest diary,
without the fear that he would lose it during a
   search.
The passing of a comet worried him most.
The destruction of the world was only in the hands
   of God.

He still managed not to die in the hospital,
behind a white screen, who knows which one.
There was still someone with him who remembered
his muttered words.

He partook of life
as if it were reusable:
he sent his books to be bound;
he wouldn't cross out the last names of the dead from
   his address book.
And the trees he had planted in the garden behind
   the house
grew for him as Juglans regia
and Quercus rubra and Ulmus and Larix
and Fraxinus excelsior.

                   Translated, from the Polish, by Joanna Trzeciak

 

Dom wielkiego człowieka

 Wypisano w marmurze złotymi zgłoskami:
Tu mieszkał i pracował, i zmarł wielki człowiek.
Te ścieżki osobiście posypywał żwirem.
Tę ławkę - nie dotykać - sam wykuł z kamienia.
I - uwaga, trzy schodki - wchodzimy do wnętrza.

Jeszcze w stosownym czasie zdążył przyjść na świat.
Wszystko, co miało mijać, minęło w tym domu.
Nie w blokach,
nie w metrażach umeblowanych a pustych, wśród nieznanych sąsiadów,
na piętnastych piętrach,
dokąd trudno by było wlec wycieczki szkolne.

W tym pokoju rozmyślał,
w tej alkowie spał,
a tu przyjmował gości.

Portrety, fotel, biurko, fajka, globus, flet,
wydeptany dywanik, oszklona weranda.
Stąd wymieniał ukłony z krawcem albo szewcem,
co szyli mu na miarę.

To nie to samo, co fotografie w pudełkach,
zeschnięte długopisy w plastykowym kubku,
konfekcja z magazynu w szafie z magazynu,
okno, skąd lepiej widzi się chmury niż ludzi.

Szczęśliwy? Nieszczęśliwy?
Nie o to tu chodzi.
Jeszcze zwierzał się w listach,
bez myśli, że po drodze zostaną otwarte.

Prowadził jeszcze dziennik dokładny i szczery,
bez lęku, że go straci przy rewizji.
Najbardziej niepokoił go przelot komety.
Zagłada świata była tylko w rękach Boga.

Udało mu się umrzeć jeszcze nie w szpitalu,
za białym parawanem nie wiadomo którym.
Był jeszcze przy nim ktoś, kto zapamiętał
wymamrotane słowa.

Jakby przypadło mu w udziale życie
wielokrotnego użytku:
książki słał do oprawy,
nie wykreślał z notesu nazwisk osób zmarłych.
A drzewa, które sadził w ogrodzie za domem,
rosły mu jeszcze jako juglans regia
i quercus rubra i ulmus i larix
i fraxinus exscelsior.

 

 

LOT’S WIFE

 

They say I looked back from curiosity.
But I could have had reasons other than curiosity.
I looked back from regret for a silver bowl.
From distraction while fastening the latchet of my sandal.
To avoid looking longer at the righteous neck
of Lot my husband.
From sudden certainty that had I died
he would not even have slowed his step.
From the disobedience of the meek.
Alert to the pursuit.
Suddenly serene, hopeful that God had changed His mind.
Our two daughters were almost over the hilltop.
I felt old age within me. Remoteness.
The futility of our wandering. Sleepiness.
I looked back while laying my bundle on the ground.
I looked back from fear of where next to set my foot.
On my path appeared serpents,
spiders, field mice, and fledgling vultures.
By now it was neither the righteous nor the wicked --- simply all living
creatures
crept and leapt in common panic.
I looked back from loneliness.
From shame that I was stealing away.
From a desire to shout, to return.
Or just when a sudden gust of wind
undid my hair and lifted up my garment.
I had the impression they watched it all from the walls of Sodom
and burst out in loud laughter time and time again.
I looked back from anger
To relish their great ruin
I looked back for all the reasons I have mentioned.
I looked back despite myself.
It was only a rock that turned back, growling under foot.
A sudden crevice that cut my path.
On the edge a hamster scampered, up on his two hind feet.
It was then that we both glanced back.
No, no. I ran on,
I crept and clambered up,
until the darkness crashed down from heaven,
and with it, burning gravel and dead birds.
For lack of breath I spun about repeatedly.
If anyone had seen me, he might have thought me dancing.
It is not ruled out that my eyes were open.
It could be that I feel, my face turned toward the city.


Magnus J. Krynski and
Robert A. Maguire, translators

 

Żona Lota

Obejrzałam się podobno z ciekawości.
Ale prócz ciekawości mogłam mieć inne powody.
Obejrzałam się z żalu za miską ze srebra.
Przez nieuwagę - wiążąc rzemyk u sandała.
Aby nie patrzeć dłużej w sprawiedliwy kark
męża mojego, Lota.
Z nagłej pewności, że gdybym umarła,
nawet by nie przystanął.
Z nieposłuszeństwa pokornych.
W nadsłuchiwaniu pogoni.
Tknięta ciszą, w nadziei, że Bóg się rozmyślił.
Dwie nasze córki znikały już za szczytem wzgórza.
Poczułam w sobie starość. Oddalenie.
Czczość wędrowania. Senność.
Obejrzałam się kładąc na ziemi tobołek.
Obejrzałam się z trwogi, gdzie uczynić krok.
Na mojej ścieżce zjawiły się węże,
pająki, myszy polne i pisklęta sępów.
Już ani dobre, ani złe - po prostu wszystko, co żyło,
pełzało i skakało w gromadnym popłochu.
Obejrzałam się z osamotnienia.
Ze wstydu, że uciekam chyłkiem.
Z chęci krzyku, powrotu.
Albo wtedy dopiero, gdy zerwał się wiatr,
rozwiązał włosy moje i suknię zadarł do góry.
Miałam wrażenie, że widzą to z murów Sodomy
i wybuchają gromkim śmiechem, raz i jeszcze raz.
Obejrzałam się z gniewu.
Aby nasycić się ich wielką zgubą.
Obejrzałam się z wszystkich podanych wyżej powodów
Obejrzałam się bez własnej woli.
Tylko głaz obrócił się, warcząc pode mną.
Szczelina raptownie odcięła mi drogę.
Na brzegu dreptał chomik wspięty na dwóch łapkach.
Wówczas to oboje spojrzeliśmy wstecz.
Nie, nie. Ja biegłam dalej,
czołgałam się i wzlatywałam,
dopóki ciemność nie runęła z nieba,
a z nią gorący żwir i martwe ptaki.
Z braku tchu wielokrotnie okręcałam się.
Kto mógłby to zobaczyć, myślałby, że tańczę.
Nie wykluczone, że oczy miałam otwarte.
Możliwe, że upadłam twarzą zwróconą ku miastu.

 

 

 

In Praise of Feeling Bad About Yourself

The buzzard never says it is to blame.
The panther wouldn't know what scruples mean.
When the piranha strikes, it feels no shame.
If snakes had hands, they'd claim their hands were clean.

A jackal doesn't understand remorse.
Lions and lice don't waver in their course.
Why should they, when they know they're right?

Though hearts of killer whales may weigh a ton,
in every other way they're light.

On this third planet of the sun
among the signs of bestiality
a clear conscience is Number One.

   Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Pochwala zlego o sobie mniemania

Myszołów nie ma sobie nic do zarzucenia.

Skrupuły obce są czarnej panterze.

Nie wątpią o słuszności czynów swych piranie.

Grzechotnik aprobuje siebie bez zastrzeżeń.

 

Samokrytyczny szakal nie istnieje.

Szarańcza, aligator, trychina i giez

Żyją jak żyją i rade są z tego.

 

Sto kilogramów waży serce orki,

ale pod innym względem lekkie jest.

 

Nic bardziej zwierzęcego

niż czyste sumienie

na trzeciej planecie Słońca.

 

 

BRUEGHEL'S TWO MONKEYS


This is what I see in my dreams about final exams:
two monkeys, chained to the floor, sit on the windowsill,
the sky behind them flutters,
the sea is taking its bath.


The exam is History of Mankind.
I stammer and hedge.


One monkey stares and listens with mocking disdain,
the other seems to be dreaming away --
but when it's clear I don't know what to say
he prompts me with a gentle
clinking of his chain.

 

   Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

DWIE MAŁPY BRUEGLA

 

 

Tak wygląda mój wielki maturalny sen:
siedzą w oknie dwie małpy przykute łańcuchem,
za oknem fruwa niebo
i kąpie się morze.

Zdaję z historii ludzi.
Jąkam się i brnę.

Małpa wpatrzona we mnie, ironicznie słucha,
druga niby to drzemie —
a kiedy po pytaniu nastaje milczenie,
podpowiada mi
cichym brzękaniem łańcucha.

 

 

 

Nothing twice

 

Nothing can ever happen twice.
In consequence, the sorry fact is
that we arrive here improvised
and leave without the chance to practice.

 

Even if there is no one dumber,
if you're the planet's biggest dunce,
you can't repeat the class in summer:
this course is only offered once.

 

No day copies yesterday,
no two nights will teach what bliss is
in precisely the same way,
with exactly the same kisses.

 

One day, perhaps, some idle tongue
mentions your name by accident:
I feel as if a rose were flung
into the room, all hue and scent.

 

The next day, though you're here with me,
I can't help looking at the clock:
A rose? A rose? What could that be?
Is it a flower or a rock?

 

Why do we treat the fleeting day
with so much needless fear and sorrow?
It's in its nature not to stay:
Today is always gone tomorrow.

 

With smiles and kisses, we prefer
to seek accord beneath our star,
although we're different (we concur)
just as two drops of water are.

 

   Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Nic dwa razy

 

 

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

 

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

 

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

 

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

 

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?


Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.

 

Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.

 

 

ALLEGRO MA NON TROPPO


Life, you're beautiful (I say)
you just couldn't get more fecund,
more befrogged or nightingaily,
more anthillful or sproutspouting.

 

I'm trying to court life's favor,
to get into its good graces,
to anticipate its whims.
I'm always the first to bow,

 

always there where it can see me
with my humble, reverent face,
soaring on the wings of rapture,
falling under waves of wonder.

 

Oh how grassy is this hopper,
how this berry ripely rasps.
I would never have conceived it
if I weren't conceived myself!

 

Life (I say) I've no idea
what I could compare you to.
No one else can make a pine cone
and then make the pine cone's clone.

 

I praise your inventiveness,
bounty, sweep, exactitude,
sense of order – gifts that border
on witchcraft and wizardry.

 

I just don't want to upset you,
tease or anger, vex or rile.
For millennia, I've been trying
to appease you with my smile.

 

I tug at life by its leaf hem:
will it stop for me, just once,
momentarily forgetting
to what end it runs and runs?

 

    Translated by Stanislaw Baranczak and Clare Cavanagh  

Allegro ma non troppo


Jesteś piękne - mówię życiu -
bujniej już nie można było,
bardziej żabio i słowiczo,
bardziej mrówczo i nasiennie.

Staram się mu przypodobać,
przypochlebić, patrzeć w oczy.
Zawsze pierwsza mu się kłaniam
z pokornym wyrazem twarzy.

Zabiegam mu drogę z lewej,
zabiegam mu drogę z prawej,
i unoszę się w zachwycie,
i upadam od podziwu.

Jaki polny jest ten konik,
jaka leśna ta jagoda -
nigdy bym nie uwierzyła,
gdybym się nie urodziła!

Nie znajduję - mówię życiu -
z czym mogłabym cię porównać.
Nikt nie zrobił drugiej szyszki
ani lepszej ani gorszej.

Chwalę hojność, pomysłowość,
zamaszystość i dokładność,
i co jeszcze - i co dalej -
czarodziejstwo, czarnoksięstwo.

Byle tylko nie urazić,
nie rozgniewać, nie rozpętać.
Od dobrych stu tysiącleci
nadskakuję uśmiechnięta.

Szarpię życie za brzeg listka:
przystanęło? dosłyszało?
Czy na chwilę, choć raz jeden,
dokąd idzie - zapomniało?


 

 

 

     

more poems        O        O        O        O